Czy wspominałam już, że mam w domu mistrza domowego sushi? Oj lubimy, lubimy czasem sobie podjeść takie sushi. Nie korzystamy jednak z drogich restauracji bo atmosfera w takich knajpach wogóle nam sie odpowiada i nie cieszy. Cieszy nas zabawa z przygotowywaniem, zwijaniem i smakowaniem w zaciszu domowym. I nikt się nie stresuje jak mu coś z pałeczek spadnie zanim trafi do buzi... Dzisiejsza wersja, chyba najbardziej nam smakująca, to nic innego jak surowy i wędzony( niby dla tych ciężarnych) łosoś, ogórek, awokado, serek philadelfia, wasabi i ryż zawinięte w nori.
Prześliczne. :-) Ja tez czasem robię w domu (rzadko, bo zjadać muszę potem sama). W warszawskich knajpkach sushi jest trochę atmosfera "ą" "ę", czego kto nie jadł i gdzie nie bywał. Dlatego też nie chodzę.
O! Rewelacyjne! Jakbym zrobiła musiałabym potem sama zjadać... miałam problem z przemyceniem kuchni włoskiej a co dopiero sushi. Nie przeszłoby raczej ;]
Prześliczne. :-) Ja tez czasem robię w domu (rzadko, bo zjadać muszę potem sama). W warszawskich knajpkach sushi jest trochę atmosfera "ą" "ę", czego kto nie jadł i gdzie nie bywał. Dlatego też nie chodzę.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie jadłam sushi, a bardzo, bardzo bym chciała:) Może teraz przełamię swój strach przed zrobieniem:)
OdpowiedzUsuńoch.. domowa atmosfera i smaki zawsze są najpyszniejsze. przyjemnie Wam.
OdpowiedzUsuńZabieram się do zrobienia sushi już bardzo długi czas. Stanowczo za długi... Zrobiłaś mi smaka, więc wkrótce na pewno zrobię:)
OdpowiedzUsuńO! Rewelacyjne! Jakbym zrobiła musiałabym potem sama zjadać... miałam problem z przemyceniem kuchni włoskiej a co dopiero sushi. Nie przeszłoby raczej ;]
OdpowiedzUsuń