Jesteśmy na czasie. Podążamy za dziecięcymi nowymi trendami i fascynacjami, choć wcale ich nie szukamy i nie śledzimy. To jest samonapędzająca się maszyna.
Kiedyś bardzo martwiłam się tym , że moja starsza córka obsesyjnie kochająca wszystko co różowe pragnie mieć Barbie czy kucyka Pony. Chciała mieć to co mają inne dziewczynki w jej wieku i to było naturalne. Ale ja wtedy jeszcze się broniłam, buntowałam i nie kupowałam takich zabawek, myśląc naiwnie, że nas to ominie, że wybierzemy inną drogę. I owszem my podążamy tą inną drogą do dziś ale wszyscy wokół już idą utartą ścieżką i chętnie składają dary będące hitem reklam telewizyjnych i promocji w supermarketach. Dobrze, bardzo dobrze. Zaspokajają "modne" potrzeby moich córek, ja trzymam się od tego z daleka i mam w sobie to poczucie, że gdzieś w tej sytuacji odnajdujemy złoty środek.
Sama dzielnie odpieram wszelkie prośby kierowane do mnie dotyczące kupna nowej zabawki. Kiedyś Zosia marzyła by mieć lalkę Monster High ( widziała, że dziewczynki z jej grupy takie mają, o zgrozo te lalki mają już dziewczynki z grupy Hani - trzylatki!!!) ale wciąż uparcie tłumaczyłam jej, że to jest lalka zdecydowanie dla starszych dziewczynek i cierpliwie wciąż wypytywałam co tak bardzo jej się w tej lalce podoba. Toczyły się rozmowy przez długi czas i ta fascynacja jej przeszła. W przedszkolnej grupie pojawiły się inne lalki... a wraz z nimi nowy temat w domu.
Dziecięce fascynacje telewizyjnymi zabawkami to wciąż trudny temat. Hello Kitty, Barbie, księżniczki i kucyki Pony atakują nas wszędzie nawet na ubraniach. Dobrze jest gdzieś w tym wszystkim nie zwariować i odnaleźć umiar. Pokazujesz dziecku Barbie, pokaż mu też alternatywę : szmacianą lalkę czy drewniane klocki. Pokaż dziecku wszystko co ma mu świat to zaoferowania, nie idź na łatwiznę.
Angry Birds, narysowała Zocha