Ku przestrodze. Szpital
Czyli opowieść o tym do czego może doprowadzić niewyleczony katar. Zaczęło się naprawdę niewinnie i dawno. Pogodziłam się i po prostu przyzwyczaiłam do widoku moich dzieci z glutem w nosie( a w zasadzie pod nosem). Codzienne inhalacje weszły w nasz stały punkt dnia i jakoś tak normalnie funkcjonowaliśmy. Gdy katar się nasilał robione, apteczne krople szły w ruch i katar znikał na jakąś tam ( dłuższą lub krótszą) chwilę. Przyznaję się zbagatelizowałam problem kataru i z zapasem chusteczek czekałam na przyjście wiosny. I dostało się nam....
Mamy nauczkę. Wielką. W piątek wieczorem dziewczyny zaczęły gorączkować. Odmówiły jedzenia, budziły się w nocy zlane potem. W sobotę rano Zośka wstała i w podskokach zaczęła swój dzień. Z lekkim stanem podgorączkowym leniuchowała w piżamie calutki dzionek zadowolona, że mama pod nos przynosi smakołyki. Ale Hania się nie podniosła. Spała cały dzień, budząc się tylko na syrop przeciwgorączkowy i małe łyki picia. Zgodnie z powiedzeniem : "sen najlepszy lekarz" uznałam, że tak ma być. Pozwoliłam jej spać cały dzień, potem kolejny cały dzień ale było tylko gorzej. Wysoka gorączka wciąż wracała a Hania stawała się coraz słabsza. Chcieliśmy dać jej jeszcze więcej czasu, spokojnie pojechać w poniedziałek do przychodni, do lekarza ale nie mogliśmy. Hanka nam znikała w oczach. I jak sobie kiedyś obiecałam, że zabiorę do szpitala tylko " umierające" dziecko tak słowa musiałam dotrzymać. Zabrzmi to strasznie ale nigdy jeszcze nie widziałam mojego dziecka w takim stanie. Leżała cała rozpalona, próbowała na nas patrzeć ale powieki same jej się zamykały a wzrok uciekał. Próbowaliśmy ją wybudzać ale głowa sama jej opadała i nie dało się jej posadzić. Kiedy całą niedzielę nie zmoczyła pieluchy wiedziałam, że to koniec, że się odwadnia. Miałam naprawdę czarne myśli.
W niedzielę wieczorem wylądowałyśmy w szpitalu z diagnozą, która zupełnie mnie zaskoczyła : obustronne zapalenia ucha i zapalenie gardła. Nie wiem jak ja to mogłam przeoczyć? Nie wiem skąd to się wzięło z taką intensywnością? Po dożylnie podanym antybiotyku i czterech kroplówkach, które dosłownie przez Hankę przelatywały ( ledwo nadążałam ze zmianą pieluch w czasie kroplówki) dziecko wczoraj wieczorem zjadło swój pierwszy posiłek : kilka łyżek rosołu i kawałek suchego chleba. Dziś jest jeszcze lepiej. Był suchy chleb, kilka łyżek barszczu i pół naleśnika z serem. W końcu stanęła na nogi.
Dziś na własne życzenie zabrałam Ją ze szpitala ( chociaż Panie pielęgniarki patrzyły na mnie dziwnie i sugerowały jeszcze jeden dzień w szpitalu). Niestety moje decyzja była konieczna : mąż jutro wyjeżdża a Zosia też wciąż z katarem walczy i w domu siedzi. Cieszę się, że musiałam to zrobić bo szpital jest okropnym miejscem, niczym zombie, budziłam się po kilka razy w nocy na każde Hankowe jękniecie, w dzień czuwałam przy łóżeczku i ze łzami w oczach patrzyłam na wenflon wkuty w tą małą rączkę. I jeszcze te wszystkie dzieci chore mniej lub bardziej, chwilowo lub na zawsze, wywołujące we mnie uczucie współczucia i totalnej bezradności.
Czekają nas teraz trudne dni w trójkę. Z antybiotykiem ( odpukać na razie jednym) w tle, urozmaicone wyzwaniami kulinarnymi lekkostrawnych potraw. Hanka wciąż przyklejona do rąk, ciągle osłabiona i jęcząca... i jeszcze Zosia ze znudzeniem spoglądająca na zabawki i książki. W tym wszystkim ja strasznie zmęczona jednak uśmiechnięta i zadowolona, że jestem w domu.
Zdrowia nam życzcie, zdrowia!!! Nic więcej nie chcemy.
Zdrowka Kochane Dziewczyny!!!
OdpowiedzUsuńAsiu! Jak cos to dzwon!!!!
Trzymajcie sie!
Dzięki Aga, jak już będę przyparta do muru to na pewno się odezwę :)
UsuńKochane, to dużo dużo zdrowia a Tobie cierpliwości i pogody ducha !!!
OdpowiedzUsuńdziękuje, przyda się
UsuńPrzeczytałam ze łzami w oczach. Dzielna Mama! W domu na pewno dojdziecie do zdrowia. Rozumiem dokładnie bo przez ostatnie dni walczymy z czymś podobnym do jelitówki. I też groziło nam odwodnienie, ale do szpitala to nas nawet nasza doktor pokierować nie chciała, więc opinia podobna.
OdpowiedzUsuńMoje ostatnie słowa: Gdyby ktoś dał mi wór pieniędzy i wór zdrowia, to wybrałabym ten drugi. Tylko niech ktoś się taki znajdzie!!!
Najważniejsze, że jesteście na dobrej drodze!
pozdrawiam!
To wam również życzę zdrówka, jest tak jak piszesz. niestety doceniamy zdrowie dopiero gdy je tracimy.
Usuń2 worki zdrowia zatem i trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńdzięki wielkie
UsuńAsiu, rozumiem , nawet bardzo.... My dwa tygodnie z zapaleniem ucha i gardła u Stasia i Manii.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się i pamiętajcie, że we Wrocku ciocia AsiaMI mieszka i jak co to chętnie pomoże ( zrobić zakupy czy zaprosić Zosię na spacer..... ) Jak będę potrzebna pisz miela . Caluję
Bądźcie zdrowe !!!!!!
To jakiś chyba wirus we Wrocławiu panuje!!! Dziękuję za chęć pomocy, jak będę już przyparta do muru to nie zdziw się jak się odezwę :) p.s Zosia też jeszcze się nie nadaje do spacerów. Ma wielki katar ropny i lekką temperaturę więc siedzimy razem :) Ale naprawdę dziękuję!
UsuńAż mi ciarki przeszły czytając to co wam się przydażyło .Kochani jak najbardziej dużo zdrówka wam życzymy i cierpliwości.Wiem jak się czułaś widząc Hanie w takim stanie,bo mi się przyponiało jak trafiłam z Oliwka do szpitala w ostatniej chwili bo tak nam się odwodniła,ale wszystko dobrze się skończyło.U was takie akcje a my w najlepsze wczasujemy w Holandii,ale jak za miesiąc wrócimy to na pewno was odwiedzimy.Trzymajcie się.Ucałuj od nas dziewczynki.POZDRAWIAMY!!!!EDYTA,OLIWKA I SZYMONEK!
OdpowiedzUsuńAch u was już pewnie wiosna w Holadnii, a jak tam co porabiacie? Edyta jak będziesz miała chwilę to napisz maila i opowiedz jak tam u was( asiaaa@wp.pl) My powoli dojdziemy do siebie, już najgorsze za nami. Buziaki
UsuńAsiu, to straszne. Napisałam do Ciebie w niedzielę i już wiem czemu nie było żadnej odpowiedzi. Przecież mieliśmy się spotkać w ten weekend :( Wiem już że to niemożliwe. Dziś rano pomyślałam " coś się stało". No i czytam co. Trzymaj się dzielnie kochana, pokonacie to wszystko i dacie radę. Wierzę w to głęboko.
OdpowiedzUsuńWiesz, Maja też chora, ma zapalenie oskrzeli i też mamy antybiotyk, ale ona to jak zdrowe dziecko wygląda, tylko kaszle jeszcze paskudnie.
Zdrowiejcie szybko kochane dziewczynki bo my za Wami tęsknimy i czekamy na Was. Buziole :)
Czytałam wiadomość ale nie miałam w ogóle głowy by choćby napisać kilka słów... napiszę na dniach do was maila to spróbujemy znów sobie coś zaplanować bo przyjechać wciąż mamy ochotę. Tylko nie teraz! Trzymaj kciuki za Hanulę. p.s Ale jest już lepiej!
Usuńłzy same ciekną mi z oczu.Trzymajcie się dziewczyny.Będzie dobrze...Hania wyzdrowieje...przyjdzie wiosna...słońce a ta choroba będzie jedynie wspomnieniem.A szpital...oj ciężkie przeżycie...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie, chyba wszyscy unikamy szpitali... będzie dobrze. wiem. I dziękuję za słowa otuchy.
UsuńNajgorsze, że tak łatwo przegapić początek takiej choroby bo dziewczyny silen są i nic nie pokazują :) Trzymajcie się i zdrowiejcie! Najgorszy koszmar juz za Wami! Też zaproponowałabym wrocławską pomoc ale u nas ospa więc nie było by to dobre rozwiązanie :)
OdpowiedzUsuńTo wy również wracajcie do zdrowia. Mam nadzieję, że Emma dzielnie ospę znosi. Dziękujemy za mentalne wsparcie :)
UsuńO matko! Nie zazdroszczę! Ale teraz już może być tylko lepiej! Zdrowia dziewczyny! :)
OdpowiedzUsuńZdrówka! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńMyślałam ostatnio dlaczego u Was tak cicho.
Trzymaj, trzymaj. Dziękujemy
UsuńWspółczuję. Zdrowiejcie Dziewczyny :-)
OdpowiedzUsuńZ Oskarkiem miałam podobną syutację jak miał 9 m-cy, bardzo podobne objawy do Hani, i też wyszło zapalenie ucha. Na szczęście skończyło się na antybiotyku podawanym w domu.
Przy dzieciach czasem lepiej dmuchać na zimne...
Teraz już będę wiedziała! Niestety człowiek mądry po szkodzie.
Usuńoch, co za historia.. brr. Dobrze ze juz lepiej! Trzymajcie sie dziewczyny (ach, mezowie to zawsze wyjazd maja nie w pore :( Buziaki i zdrowia zycze!
OdpowiedzUsuńJakoś to będzie, cieszę się, że jesteśmy w domu i jest zdecydowanie lepiej. Dziękujemy za życzenia.
UsuńBiedne dziewczynki :( życzę zdrowia dla Zosi i Hani i dla ciebie Asiu siły żebyś to wszystko przetrwała :)trzymajcie się
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo.
UsuńJak najszybciej Wracajcie do zdrowia!
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki i czekamy na dobre wieści:)
Już nawet dziś jest o niebo lepiej, Hania bawiła się trochę i coś tam zjadła. Będzie już tylko lepiej!
Usuńno to zdrowia! i sił dla Mamy! i nic już więcej na teraz...
OdpowiedzUsuńZdrowie wystarczy, Mama siły znajdzie :)! Dziękujemy
UsuńJa miałam podobną sytuacje w tamtym roku, tylko z innymi objawami.
OdpowiedzUsuńNieraz naprawdę trudno jest wyczuć czy z małej iskry będzie pożar.
Zdrowia życzę ponad wszystko!!!
Dziękujemy, masz rację jakoś tak wszystko za szybko się potoczyło. Nawet nie mogłam się spodziewać.
UsuńNajważniejsze, że najgorsze macie za sobą! Nie dręcz się tym, że coś przegapiłaś, bo u małych dzieci wszystko rozwija się błyskawicznie. Amelka dopiero rok skończyła, a już byłam z nią dwa razy w szpitalu przez obustronne zapalenie oskrzeli. Szłam po jednym dniu kaszlu z nią do pediatry, a tu taka diagnoza i szpital. Ściskam Was mocno i serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak właśnie u dzieci tak jest,że nagle sytuacja zmienia się diametralnie. Dziękujemy za słowa otuchy. I wam również zdrówka życzymy. Omijajcie szpitale szerokim łukiem.
UsuńSzczerze współczuję, ale najważniejsze że najgorsze już za Wami...sama wiele razy myślałam czy będę w stanie zorientować się, że to już czas żeby jechać do szpitala..wyobrażam sobie, że to wcale nie jest taka jasna i prosta do podjęcia decyzja!!
OdpowiedzUsuńWcale nie jest, i w tym przypadku myślę, że i tak za późno ją podjęłam.
UsuńJejciu. Współczuję!
OdpowiedzUsuńTeraz już musi być dobrze. Dzieci szybko wracają do siebie :)
Trzymajcie się!!!!!!
Tak już dziś było o niebo lepiej. A jutro będzie jeszcze lepiej... Dziękujemy za słowa otuchy.
UsuńW takim razie zdroooooowiaaaaaaa Wam życzę!!!
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki.
UsuńGorące życzenia zdrowia dla Hani!! Chyba nie ma większego strachu niż lęk o własne dziecko...
OdpowiedzUsuńRzeczywistość szpitalna... o tak... wiem coś o tym. William trafił do szpitala, kiedy miał 2 tygodnie. Podobno zakażenie układu moczowego, choć do dziś w tę diagnozę powątpiewam. Jedynym powodem wysłania nas do szpitala było to, że nie przybierał na wadze, mimo że sygnalizowałam pediatrze problemy z karmieniem piersią, notoryczny brak mleka. A w szpitalu antybiotyk na dzień dobry, na wszelki wypadek (nie umiałam się z tym pogodzić). I w końcu w drugim podejściu, po dwóch dniach, wynik pozytywny z moczu. Jeden jedyny, nie powtarzany. Później, już po wyjściu, badania kontrolne moczu, plus badanie CUM już w Stanach, nic nie wykazało kompletnie niczego. Do końca życia nie będę wiedziała tak naprawdę...
W każdym razie - szpital. Całe 10 dni. I od progu z w miarę samodzielnie myślącego człowieka stajesz się mamusią z sali iks. Dodatkiem do pacjenta. Który powinien cieszyć się, że ma na czym spać. Obskurna ubikacja dla rodziców, śmierdząca papierosami (a w naszej izolatce mogę korzystać z ubikacji tylko w ukryciu (!), co i tak robię, nie zostawię noworodka samego i nie polezę na drugi koniec oddziału), prysznic straszny, na szczęście co drugi dzień wychodzę na przepustkę do domu na godzinę i tam się myję w ludzkich warunkach. Salowe punkt szósta wchodzące do sali i trzaskające legendarnymi już metalowymi śmietnikami, oczywiście kiedy dziecko akurat zasnęło, a ja, po nieprzespanej nocy, razem z nim. No i najgorsze - ten wenflon w małej rączce, o którym piszesz. I zanoszenie swojego śpiącego spokojnie niemowlaka do ZABIEGOWEGO.
Były też na naszej drodze pielęgniarki-anioły, wlewające antybiotyk tak delikatnie, że William się nie budził, przymykające oko na mojego męża siedzącego z nami blisko do północy, przychodzące w środku nocy pogadać, ponosić dziecko.
Ach... długi ten komentarz, ale tak mi się wszystko przypomniało po Twoim poście. Życzę Wam dużo, dużo, dużo zdrowia! Rzadko piszę, z ciągłego niedoczasu, ale zawsze z chęcia do Was zaglądam. Pięknie tam u Was! I piękne dzieciństwo dajesz swoim dziewczynkom.
M.
M.
Dziekuje Ci za ten dluuugi wpis. Mysle ze kazda z nas nie ma pozytywnych wspomnien ze szpitala, a ta historia ktora opisalas musiala wogole byc okropna. Taki maly czlowieczek :/ i do razu takie rewelacje go czekaja. Czasem trudno sie z niektorymi chwilami pogodzic. Dobrze, ze sa juz tylko wspomnieniem.
UsuńGdy synek miał 8 miesięcy wylądowaliśmy w szpitalu - 2 godziny wcześniej Pani Doktor zdiagnozowała, że dziecko nie jest odwonione - i ma się dobrze (dziś już wiem, że jest bardzo silny - i jego zachowanie rzadko wskazuje na chorobę) - wyniki w szpitalu potwierdziły rota wirusa i odwodnienie ... od tamtej pory jestem wyczulona na tym punkcie... ZDRÓWKA I KREATYWNYCH POMYSŁÓW WY TAK ŚWIETNIE POTRAFICIE JE GENEROWAĆ :))
OdpowiedzUsuńDziekuje ci. Teraz tez bede juz wyczulona. Ja wiem, ze Hania wciaz nabiera odpornosci, w porownaniu do Zoski to ma strasznie mala.
UsuńKochane Dziewczyny - zdrowia zatem! Idzie wiosna, słońce mi właśnie w paszczę grzeje, czego i Wam życzę z całego serca!
OdpowiedzUsuńOch tak, ja niesmialo od dwoch dni w nasze slonce spogladam. Dzis nawet wyszlam na chwile. Musialam go skosztowac. Od razu bylo mi lepiej. Hania tez sie ma juz lepiej :)
UsuńJeju! Zdrowia ponad wszystko! Ja ze szpitala mam prawie identyczne wspomnienia, dlatego mnie każda gorączka przeraża, od razu mam wizję szpitala, tego co tam się dzieje, ignorancji, matek spacerujących po korytarzu z chorymi dziećmi (!) i w ogóle... wiadomo:( W marcu miałam taką sytuację, że byłam sama w domu z dziewczynkami, po południu A. zaczęła mi strasznie kaszleć, o 23 miała płytki oddech itd... biłam się z myślami co zrobić. O 3 w nocy zadzwoniłam po karetkę, wytłumaczyłam, ze jestem sama w domu z dwójką małych dzieci, że widzę, ze ciężko jej się oddycha...pani mi na to, że karetka przyjechać może, ale pediatry i tak nie mają, mogą ją od razu zabrać do szpitala jedynie (beze mnie, bo ja musiałabym zostać z E.), ale tak w ogóle, to lepiej, zebym ją obserwowała do rana... Dodam, ze mieszkam na przeciwko szpitala dziecięcego.Od izby przyjęc dzieli mnie jakieś 50 m. Nie poszlam, bo a) byłam sama z dwójką, b) kiedyś poszliśmy z A. i pani mi tylko powiedziała "ona umierająca nie jest, więc proszę jechać do lekarza całodobowago" (inny rejon miasta).
OdpowiedzUsuńMiałam już rózne sytuacje. Idziesz do lekarza z kaszlem i katarem - lekarz śmieje ci się w twarz, że niby z czym przychodzisz. Czekasz, obserwujesz idziesz z kaszlem, katarem i gorączką - patrzy na ciebie jak na idiotkę, która bagatelizuje chorobę dziecka. Naprawdę uważam, że w naszej służbie zdrowia coś jest nie tak. Ale to inny temat...
Mam nadzieję, że Hania szybko wróci do formy i że wraz z nadejściem wiosny (podobno juz w weekend) wszystko wróci do normy! Zdrowia, zdrwia i jeszcze raz zdrowia!
Straszne! Nie obwiniaj się, czasem po prostu nasze decyzje nie są słuszne, a bakterie dzielą się bardzo szybko.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żebyście wszyscy szybko wrócili do dobrej kondycji.
Z miłą chęcią Cię podczytuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
ojeju kochanee..jak dobrze,że już minęło..szpitale są beznadziejne..:/
OdpowiedzUsuńuściski i dużo zdrowia dla obu dziewczynek!
J