piątek, 23 grudnia 2011

Życzenia

Wszystkim odwiedzającym naszego bloga pragnę życzyć pięknych i magicznych chwil spędzonych w rodzinnym gronie, dużo ciepła i życzliwości oraz mnóstwa uśmiechu i radości. Zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia Kochani!
p.s Zdjęcia z sesji świątecznej zostaną na pamiątkę choć wszystkie nie ostre. Nie łatwo jest złapać ostrość w takich chwilach :P Szacunek dla fotografów dziecięcych.
p.s 2 Zapowiadam krótką nieobecność blogową, potrzebuję przez te dni skupić się na naprawdę ważnych dla mnie sprawach. Także do zobaczenia w nadchodzącym Nowym Roku.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Próby sesji świątecznej

Niestety nie udane. No nie da się i już! Może za rok?

środa, 14 grudnia 2011

Prezent niespodzianka

Muszę się pochwalić, przecież nie wytrzymam siedząc cicho...dostałam wspaniały prezent-niespodziankę od zdolniachy Justyny z just-dotbloga. Odbierając go na poczcie aż przebierałam nóżkami, taka byłam podekscytowana. Jestem z tego prezentu wyjątkowo dumna, uwielbiam jej rysunki a teraz mam w domu swoje własne dotpicsy i nikomu ich nigdy nie oddam :P Będą dumnie wyeksponowane z naszym nowym mieszkaniu. Jakby tego było mało Justyna dodała jeszcze słoik pysznych ciastek z cytrynowym lukrem, które zostały pożarte przez wielkich łakomczuchów. Justyno dziękuję, jestem twoją wierną fanką. Przyjedz do nas na warsztaty do Wrocławia. Proszę :P

wtorek, 13 grudnia 2011

Dom malowany

Przyniósł nam Mikołaj, stoi dumnie w salonie i zajmuje duuuużo miejsca :P Ale zabawa jest przednia. W sklepik, w koleżanki, w pieski w budzie.... Jeden domek, wiele możliwości. Dziś kolejne malowanie, już zresztą drugie podejście i wciąż jeszcze pewnie kilka przed nami, bo same wiecie jak się zwykle kończą zabawy farbami. Ale wiecie co? Niesamowite jest to jak Młodsza Siostra uczestniczy w takich zabawach. Jak wszystko rozumie, je na niby np plastelinowe kulki, słucha zosiowych poleceń. Nie przypominam sobie żebym tak się bawiła z Zosią jak miała rok z hakiem.
Tym czasem u Nas w domu robi się naprawdę świątecznie. Znalazłam w necie ozdoby zawieszki, które bardzo trafiają w mój gust i są po prostu przepiękne. Znalezione o TU. Proszę bardzo, już pokazuję :

niedziela, 11 grudnia 2011

Pierniki

Zrobione na kiermasz ozdób świątecznych w Zosiowym przedszkolu. I jeszcze pierniki Zosi. Tak ku pamięci. To był naprawdę miły, piernikowy weekend.

piątek, 9 grudnia 2011

Coś o kuchniach. O planach.

Mikołajki za pasem...a nam, rodzicom Mikołaj przyniósł chyba najwspanialszy prezent. Początek remontu naszego m. Śmiesznie bo możemy rozpocząć remont a zima za pasem, ale akurat do wiosny, własnymi siłami i powolutku uda nam się stworzyć nasze wymarzone miejsce. W mojej głowie ruszył wreszcie temat remontu, czego chcę? co lubię? jak sobie wyobrażam?...te pytania zaprzątają moją głowę. Marzę o naszej kuchni. To dla mnie najważniejsze. Zdradzę wam rąbek tajemnicy :P Na razie, przed remontem wygląda ona tak :
 A będzie wyglądać jakoś tak( układ prawie identyczny jak na pierwszym zdjęciu) :

Zdjęcia zbierane w sieci od jakiegoś czasu więc nie wypiszę źródeł. Ale jeszcze coś o małej kuchni. Dziękuję jo@śce za inspirację, bo dzięki jej urodzinowemu prezentowi postanowiliśmy samemu zrobić wymarzoną kuchnię do zabawy dla dziewczynek. Zrobimy ją ze starej szafki znalezionej w mieszkaniu. Voila! Oto nasz projekt. Idealny prezent na Święta dla dziewczynek.

środa, 30 listopada 2011

Co ma piernik do frustracji?

A o tuż to, że wypalam się fizycznie i psychicznie...już mam totalnie dość. Czego? Chorowania. Moje dzieci chorują, chorują, chorują i końca nie widać. Teraz na dokładkę doszła nam chora babcia i tak kisimy się w domu, cztery baby kłócąc się, przepychając i zderzając w kuchni. Co tym razem? No tego jeszcze nie było...od kilku dni Zośkę złapało jakieś ohydne ropne zapalenie spojówek( biedne dziecię przez dwa dni ledwo na oczy widziała, bo tak się jej sklejały strasznie) Do tego kaszel, katar i tak razy dwa( od dziś już trzy). Tak więc policzyłam dziś, że wykonuję ruchy łyżką do ust dziewczyn ok trzydzieści razy dziennie( 3 x dziennie po 5 łyżek ustrojstwa każda), do tego dochodzą krople do nosa jakieś dziesięć razy dziennie, gonitwa z Fridą za młodszą, zapasy ze starszą i kroplami do oczu i tony chusteczek!!!! Jestem wyczerpana.... Na pocieszenie nastawiłam ciasto na piernik staropolski z przepisu Tatter, a z kilku łyżek ciasta i dodanej mąki pozwoliłam tej ledwo widzącej powycinać ciasteczka. Niech ma coś z życia.
p.s Apel do Królowej Śniegu : Przybądź do nas i powybijaj te zmutowane wirusy!!!. Chyba pierwszy raz marzę o mrozie !

czwartek, 24 listopada 2011

Jestem biedronką, wiesz?

Tak. Dziś wielki dzień dla wszystkich małych biedronek.... uroczyste pasowanie przedszkolaków... matka ze szklanymi oczami, nie mogąca uwierzyć że ta biedronka z krzywą grzywą to jej, własna, wypieszczona, wygłaskana, domowa biedrona... ojciec dumny klikający milion zdjęć( szkoda, że bez lampy :P) wystraszony, że coś mu umknie, którejś z chwil nie uwieczni na zawsze, ogromnie szczęśliwy...młodsza siostra czująca się w przedszkolnej grupie jak ryba w wodzie, bijąca brawo i podrygująca w rytm piosenek, dumna ze swojego pierwszego lizaka ( dałam, dałam, a co miałam zrobić jak wszystkie dzieci jadły?), biegająca z ekscytacji( tu już nie wiem, czy z powodu lizaka czy całego wydarzenia?)...i w końcu nasza własna ciemnowłosa biedrona dumna ("jak się dziś czułaś?"- zapytałam jej przed snem, "byłam z siebie dumna"- odpowiedziała), przybiegająca do matki przy każdej wolnej okazji ( tak sobie pomyślałam podążając za moim nowym idolem Juulem, że właśnie na tym polegała jej współpraca ze mną, przybiegała widząc moje łzy i czułam, że chce być ze mną w tej chwili, pocieszyć mnie - starałam się być twarda, ale oczy same szkliły mi się jak szalone), czekająca z niecierpliwością na rożek ze słodyczami.

niedziela, 20 listopada 2011

Zimno, ciepło - Girdwood, Alaska

Od czasów TEGO wpisu nie napisałam nic o perypetiach mojej przyjaciółki, która za głosem serca wyruszyła baaaaaardzo daleko, zostawiając wszystkich i wszystko( w tym mnie :/). Z jej historii miłosnych mogłaby powstać świetna książka, dużo by można było napisać i opowiedzieć...ja jednak skupię się na tym co jest teraz. W telegraficznym skrócie : jej wyjazd na Alaskę okazał się być strzałem w dziesiątkę, mimo iż facet do którego pojechała okazał się kompletnym dupkiem i już po kilku dniach wiedziała, że to wszystko to jakaś pomyłka. Nie wróciła jednak do domu, została tam i chwytając się jakiś dorywczych prac spędziła kilka miesięcy w miasteczku wielkości Karpacza wśród zupełnie obcych jej ludzi ( swoją drogą podobno bardzo miłych, przyjaznych i otwartych). Przypadkiem poznała Jego. On trochę starszy, całkiem inny niż ten, za którym popędziła na drugi koniec świata, lubiła go ale zakochiwała się w nim bardzo powoli. Nie była pewna. Wróciła i zatęskniła. Jednak to była prawdziwa miłość. Rzuciła pracę i wyjechała mając już bilet tylko w jedną stronę. I nie wraca...bo miłość kwitnie. Co prawda w  minus trzydziestostopniowym mrozie... I oby tak dalej, ale może by tak jednak trochę bliżej :P? Oto jej codzienne widoki.Voila!

 Coś na rozgrzanie :) :

czwartek, 17 listopada 2011

Teatr cieni

 
A jeszcze coś do posłuchania. Znacie? Lubicie? Bo ja ostatnio bardzo!

środa, 16 listopada 2011

Hania i kalendarz

Ku pamięci! Nasza Hania uwielbia grzebać w pudełku z kredkami, już zaczyna mazać kreski smakując przy tym każdy nowy kolor. Przynosi ciągle książki( tę większe pcha po podłodze) by jej poczytać, ładując pampersową pupcie człowiekowi na kolana. Wciąż skacze i podryguje. Zaczyna się z nami komunikować za pomocą mowy : tak, ne, da, ja, am. Naśladuje zwierzaki : chał, ciii( kici), kwa kwa, aaaaaaa( takie mocno gardłowe- to konik :P). Mogłaby godzinami sterczeć na parapecie i obserwować ptaki wyjadające ziarna z naszego karmnika. Małpuje Zośkę. Sama nabija widelcem i pije z kubeczka (oczywiście małe ilości) i z butelki po wodzie z ustnikiem. Karmi lalki i duplowe ludziki, podlewa kwiatki... "Strasznie duża" zaczyna być. Gdzie ten mój mały dzidziuś się podział?
p.s Zobaczcie jakie cudo wynalazłam dla dziewczyn. Uroczy drewniany kalendarz adwentowy, już stoi i cieszy oko, ale czekamy do pierwszego grudnia (codziennie jednak sprawdzając czy aby na pewno szybciej nie zapełnił się smakołykami).

piątek, 11 listopada 2011

Szaleństwo

Jak je zobaczyłam na blogu Doroty wiedziałam, że je na pewno zrobię. Nie wiedziałam tylko, że tak szybko nadarzy się okazja. Zostaliśmy my dziś zaproszeni na parapetówkę do znajomych więc chciałam zabłysnąć i ciach...stworzyłam cake pops z Tego przepisu. Tak na marginesie nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy by zrobić ciasto na patyczku, dobrze, że innym główki pracują. Szkoda tylko, że dziś czuję się fatalnie( oczy na zapałki, głowa pęka i dudni, z rąk wszystko mi wypada), i zamiast oblewać parapety siedzę w domu, opróżniłam kilka patyczków( pyszne i mega słodkie) i kończę ten dzień. Dobranoc.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Nadchodzę!

Po naszym domu od kilku dni pałęta się duch...chodzi i straszy z rękoma uniesionymi w górze: " Uuuuuuuuu". Oficjalnie trzeba zanotować, że młodsze dziecię samo chodzi. Jeszcze bardzo ostrożnie, tracąc czasami równowagę, cicho drepce w swoich bamboszach po pokoju. Nie możemy się przyzwyczaić :P
p.s  Piątego dnia stał się cud! Nasz mały psiak odnaleziony! Chłopiec go znalazł i zadzwonił. Warto jednak było obwiesić całą okolicę kartkami. Uff...jeszcze trochę i by nas babcia dziewczynek podtopiła morzem łez.
p.s 2 Grzywa jednak podcięta.

środa, 2 listopada 2011

Newsy ze świata

Ciągle coś się dzieje...na świeżo uciekł nam dzisiaj mały czworonóg...no koszmar jakiś, uciekł przez dziurę w płocie ok południa i mimo wielkich poszukiwań i zjeżdżenia całej okolicy nie ma go. Polazł głupek przed siebie... Jestem taka zła...poza tym nie miłym incydentem, jakoś powoli wylizujemy się z choróbsk. Zosia dziś już poszła do przedszkola i wróciła strasznie szczęśliwa ( szkoda, że mało kto podzielał dziś jej radość). Za to Hanulce powiodło się gorzej. Dostała antybiotyk( to mój pierwszy antybiotyk podany dziecku, dostałam od Pani Doktor anty-ideologicznego kopa i zgodziłam się ), miała początek zapalenia oskrzeli, wysokie nocne gorączki i majaki, a gardło czerwone jak truskawka w sezonie. Więc poszło już bez ale...chciałam pomóc dziecku. I jest wielka poprawa! Już nawet na spacery wychodzimy. I wiecie co? Czy ja kiedyś mówiłam, że nie lubię jesieni? To bzdura, ależ ja kocham taką jesień :P Niech trwa aż do marca.

poniedziałek, 31 października 2011

Happy Halloween

W tym roku trochę się zabawiliśmy w Halloween ( przecież z roku na rok robi się u nas bardziej "amerykańsko", a święto to zjednuje sobie coraz więcej fanów, więc jak szaleć to szaleć), było wycinanie dyniek i robienie lampionów ze słoików, było ciasto z dyni , halloweenowe babeczki i ciasteczka. I impreza( oj dawno na takiej nie byliśmy :)) Także wszystkim Happy Halloween!

niedziela, 30 października 2011

poniedziałek, 24 października 2011

Basia rządzi

Jakiś rok temu na pulpicie była zakamarkowa Ela, uwielbiana, wyczytana i recytowana. Przyszła na Basię kolej. Książka przypadkiem wypożyczona w bibliotece ( "Basia i biwak"- zresztą moja ulubiona) stała się naszym hitem od razu i weszła w rytm codziennego dnia...każda kolejna historia o Basi jest pożerana przeze mnie i przez Starszą Siostrę. Zatem gromadzimy sobie te historie i poznajemy Basię a warto poznać ją bliżej bo jest świetna. To bohaterka, z którą będą się utożsamiać i dziewczynki i chłopcy. Basia nie stroi się, nie ubiera w cukierkowe spódniczki, nie wiąże kucyków, ma dwóch braci, ma charakterek ale jest bardzo mądrą i spostrzegawczą dziewczynką. Jej historie pomagają dzieciom zrozumieć otaczający je świat, nazywają emocje, które targają dziećmi, pokazują że normalnym jest kłótnia z bratem i tłumaczą jak poradzić sobie w trudnych dla nich sytuacjach. To również książka dla rodziców, w wielu momentach rozbawi i sprawi, że spojrzymy na dziecięce występki z przymrużeniem oka a w niektórych sytuacjach po prostu "wrzucimy na luz". Ilustracje może nie są zapierające dech w piersiach ale liczy się treść, która sprawi iż zaczniemy cieszyć się chwilą i doceniać to co mamy. Polecamy.
Moje ulubione fragmenty z " Basia i biwak" :

"-Porozmawiamy o wakacjach, ale najpierw musisz się uspokoić- dodał Tata. Basia wypiła kakao, przytuliła Franka, który zabrudził jej bluzkę rozpaćkanym bananem, kopnęła w stołek i w końcu się uspokoiła"

"Mama zachichotała. Znowu. A Tata nie wiadomo dlaczego uśmiechnął się do niej. Basia popatrzyła na rodziców. Zachowywali się dziwacznie. Wzruszyła ramionami i poszła do siebie. (...) Tata siedział przy kuchennym stole. Przytulał Mamę, która siedziała na jego kolanach i coś mu szeptała do ucha. - O już jesteście?- zdziwił się na widok dzieci. Mama zeskoczyła z kolan Taty, odsunęła Franka od szuflady z narzędziami i zaczęła kroić pomidory do sałaty".

" Po jakimś czasie reszta rodziny wyszła z samochodu. Mama wyglądała na trochę obolałą. Franek poraczkował między szyszki, usiadł pod sosną i napchał sobie usta igłami zmieszanymi z piaskiem (...)"

" Po obiedzie znowu zaczęło padać. Tata poszedł spać, Mama robiła przegląd mokrych skarpet, a Franek grzebał w rzeczach ustawionych w przedsionku. Chyba był zadowolony, bo cichutko gulgotał pod nosem. Basia z Jankiem grali w makao i kłócili się na potęgę (...)".

" Siedli wokół ogniska otuleni kocami i przez chwilę milczeli, ciesząc się ogniem i ciepłem. Potem Mama zaczęła śpiewać. Pięknie śpiewała. - Udała nam się ta Mama, co? - szepnął Tata do Basi. I zaśpiewał razem z Mamą. Trochę fałszywie , ale za to z całego serca. Basia pomyślała, że nie tylko Mama im się udała. Tata też. I bracia. I wakacje pod namiotem. Może mokre, ale i tak najwspanialsze, jakie tylko można sobie wymarzyć."

niedziela, 23 października 2011

Koszmar minionych nocy

Wciąż niestety trwa, młodsze dziecię dostaje nieźle w kość od kilku nocy od swoich czwórkowych zębów, jakoś tak wszystkie zapragnęły na raz przyjrzeć się światu... dzisiejsza noc to było apogeum : wrzaski, krzyki i kręcenie się w łóżku rodziców ( i tu uwaga) przez 6h! I tak dopiero 5.30 nad ranem dziecko zgasło ze zmęczenia. No i teraz odsypia! Finałem tej nocy była dolna lewa czwóra więc jeszcze trzy razy tyle przed nami :/. Dodatkowo nocne kaszle i smarki z sąsiedniego pokoju wszechobecne. Ale żeby nie było tak tragicznie i wyszło na plus to sobota była naprawdę udana :P Tworzenie wspólnej zebry ( podpatrzone u dragonfly i w poMyskowym Świecie) i kolejna wizyta w Muzeum Narodowym. Tym razem temat jesienny i babcine towarzystwo zaowocowały liściową księżniczką i ksztanowo - szyszkowym ludzikiem. Mamy więc domową wystawę. Cud, miód i malina :P

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...