niedziela, 31 lipca 2011

Wakacyjny bunt

Podjęła go Starsza Siostra i to bardzo intensywnie. Draka zaczynała się od rana : płatków z mlekiem nie zje, same płatki chce, posiłki na stołówce( razem z dwusetką innych ludzi) nie bo brzydki zapach na stołówce, na plażę przez las ciężko się idzie- znowu brzydko pachnie lasem, w morzu zimna woda, chce jeść ale tylko chleb ryżowy...potem już tylko zwykłe chce loda, chce na plac zabaw, chce lalę, chcę na konika, wszystko teraz już, natychmiast, nie zaraz, jeść nic nie chce, nie patrz na mnie, Haniu zostaw mnie, Haniu nie ruszaj, Haniu odejdz, Haniu oddaj klocka, chce do Taty, chce do Babci, zębów nie umyje, cała się nie myje i na koniec moje ulubione zdanie powtarzane milion razy dziennie : boli mnie brzuszek! Każda trudna sytuacja, która wymagała jakiegokolwiek minimalnego zaangażowania ze strony Zosi była szybko kwitowana bolącym brzuszkiem. 

Codziennie myślałam w czym tkwi problem i dlaczego Starsza Siostra zachowuje się w ten sposób wyraźnie dając mi do zrozumienia, że wakacjowanie nie jest jej ulubionym zajęciem. Po krótkim czasie zrozumiałam, że to całe złe zachowanie to reakcja obronna na wielką tęsknotę, którą odczuwała. Problem zidentyfikowałam ale rozwiązać go nie potrafiłam. Rozwiązał się sam i odszedł w zapomnienie z momentem przejścia przez próg domu.

sobota, 30 lipca 2011

I po wszystkim

Melduję posłusznie iż dziewczęta wróciły całe i wesołe. Zmęczenie i karuzela w głowie jaką odczuwam po wielogodzinnej podróży pozwala mi tylko napisać kilka ogólnych refleksji. Los nam zawsze płata figle, myślałam, że będzie ciągle padało a była piękna pogoda, myślałam, że dziewczynki super się spiszą i nie będą sprawiały problemów, a tym czasem Zosia trzeciego dnia( po wyjeździe taty) rozpoczęła strajk głodowy, wciąż jęczała, marudziła i była totalnie anty- wszystko. Hania natomiast podejmowała próby ekstremalnych wspinaczek i chętnie próbowała nowych smaków( nie koniecznie tych jadalnych). Dodatkowo zaszczycił nas Hankowy siódmy ząb więc było głośno, czasem baaaaardzo głośno. Największą jednak niespodzianką było to, że miałam być sama, poświęcić się dziewczynom i nadrobić braki snu. Sama nie byłam jednak ani na chwilę. Znalazłam się w towarzystwie ludzi, o których już dawno zapomniałam a przypadek sprawił iż sobie przypomniałam, ludzi którzy kiedyś znaczyli dla mnie wiele i ponownie wiele znaczą, ludzi którzy sprawili, że się śmiałam, robiłam rzeczy szalone a czasem ściągali mnie na ziemię i uczyli odpowiedzialności. To właśnie ich towarzystwo sprawiło, iż mimo zmęczenia codziennymi obowiązkami( miałam wrażenie jakby się wręcz potroiły), były to cudowne dwa tygodnie. Uwielbiam takie niespodzianki :)
 p.s Zerknijcie na bloga kittie, znajdziecie tam dowcipnie napisaną relację naszego szalonego dnia w Gdyni :) O tym jeszcze będzie...
p.s 2 Aaaaaa zapomniałabym :P Coś do posłuchania proszę :
 

sobota, 16 lipca 2011

W podróż

W podróż wyruszamy za godzinę... do zobaczenia nad Bałtykiem. p.s Bambosze kupione specjalnie do łażenia po domku campingowym :P

poniedziałek, 11 lipca 2011

"Kiedy park staje się areną"

W międzyczasie odwiedziliśmy sobie (baaa nawet dwa razy) kolejną edycję Survivalu, czyli przeglądu sztuki w ekstremalnych warunkach. W tym roku był chyba najlepszy jaki widziałam. Miejsce cudowne : park Tołpy, który zamienił się na tydzień w magiczny ogród, można było wszystkiego dotknąć, zobaczyć z bliska, postukać, pogłaskać, poczuć sztukę wszystkimi zmysłami. 
"Hasłem wywoławczym 9 edycji SURVIVALU był podtytuł "Kiedy park staje się areną", który odwołuje się zarówno do kumulowania aktywności mieszkańców w wydzielonych, rekreacyjnych arteriach, specyficznej estetyki tych miejsc, jak i nieskrępowanego korzystania z otwartych przestrzeni miejskich. Park jako obiekt użytkowy spełnia kilka podstawowych funkcji społecznych: umożliwia użytkownikom  rekreację i kontakt z przyrodą, zaspokaja potrzeby estetyczne, umożliwia kontakt z innymi ludźmi.Większość polskich parków staje się „areną” opozycyjnych praktyk porządkowania (dbałość o szatę przyrodniczą i elementy przestrzenne) i nieposłuszeństwa, czyli wykorzystywania fragmentów parku do zaspokajania indywidualnych potrzeb oraz realizowania jednostkowych (nierzadko oryginalnych) pomysłów i aspiracji, które mogą zarówno pomóc w poszerzeniu społecznych funkcji tych miejsc, jak i – w skrajnych przypadkach – prowadzić do dewastacji wypracowanej infrastruktury."

sobota, 9 lipca 2011

Gdzie byłam jak mnie nie było. I gdzie będę!

A zatem gdzie byłam? W sumie to nigdzie nie byłam, cały czas siedziałam na miejscu, na 20m2 i... nie nie nie nudziłam się. Zrywałam stare tapety, nakładałam gips, szlifowałam, malowałam meble i ściany, kładłam panele, skręcałam meble!Gdyby ktoś kiedyś potrzebował taniej ekipy remontowej polecamy się :P Nie ma już dla mnie rzeczy niemożliwych! Oficjalnie dziś uznaję nasz dzienny pokój za odpicowany :P A tak poważnie to w ramach  codziennej "nudy" postanowiliśmy zrobić remont pokoju w którym przebywa w ciągu dnia cała rodzina, łącznie z babcią i psami. Zajęło nam to jakieś 2 tygodnie z hakiem, dzieciaki zniosły to bardzo dzielnie. Zosia pytała tylko ostrożnie czy będzie kiedyś jeszcze ładnie? 

A jeśli o Zosię chodzi to nasza dziewczynka skończyła dziś 2,5 roku. Jeszcze taka mała, a jednak taka duża, starsza siostra, która z dnia na dzień coraz bardziej się wczuwa w rolę i spisuje się niesamowicie. A młodsza? Zakochana, zapatrzona w Zosię i stojąca. Tak tak,  dopiero skończyła 9 msc a już sobie pięknie stoi.  I ma 5 zębów!

W czasie tych rewolucji remontowych nie mogłam się pozbierać czasowo i zorganizować. Dlatego zniknęłam! Ale już wracam choć tylko na chwilę. Za tydzień w niedzielę wyjeżdżam z dziewczynkami na półwysep helski. Jak to z nami zwykło bywać decyzja podjęta bardzo spontanicznie. Niestety D. odmówił udziału w tej imprezie, a okazję trzeba było łapać szybko więc trzymajcie za mnie kciuki bym przez dwa tygodnie samotnie podołała moim dziewczynom. Będzie dobrze prawda? Mam jeszcze tydzień by się perfekcyjnie zorganizować. 

A wiecie, że ten mały remont to tylko przedsmak tego co nas czeka pod koniec tego roku? Tak się składa, że będziemy mieli własne m. Wyczekane, wymarzone i własne. Całe 73m2. Ołje! O tym jeszcze będzie głośno, a tym czasem zainwestowaliśmy w pokój w domu babci dziewczynek który mamy nadzieję bardzo poprawi jej życie towarzyskie( już po naszej wyprowadzce). 

No to już jestem, jestem! Buziaki!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...