niedziela, 29 kwietnia 2012

Uciekamy

Właśnie dlaczego uciekamy? Sama nie wiem co nam do głowy strzeliło. Zaledwie wczoraj ten pomysł niczym żaróweczka zapalił się nam moją głową. Wsiadamy w samochód ( za jakieś 2-3h- tylko pakowanie dokończę, a mąż jedno oko zmruży) i jedziemy nam morze. Obudzi nas rano nadmorskie słońce i będziemy szukać noclegów na najbliższe kilka dni. Kierunek : najbliższe morze czyli lewa strona od Kołobrzegu. Ale gdzie nas poniesie i co będzie finałem naszej podróży jeszcze nie wiem. 
Naprawdę nic nie planowaliśmy ale ostatnie dni sprawiły, że mamy wielką ochotę zaszyć się gdzieś, nikogo znajomego nie oglądać( te wszystkie planowane grille na te wolne dni...wybaczcie kochani)  i być po prostu ze sobą. Tylko nasza czwórka. Co się działo? Dla odmiany chorowaliśmy. Zaczęło się ode mnie i tak jak klocki domino posypało się zdrowie domowników. Poległ Mąż, a wyjazdy służbowe z gorączką musiał odbyć. Poległa Najmłodsza i wciąż jeszcze nie wyleczona z zapalenia krtani, poległa i Starsza, która w ramach Wednesday Night Fever osiągnęła pierwszy raz w swoim życiu temperaturę ciała 40st.C. Było naprawdę gorąco... Wczoraj wieczorem trafiłam na artykuł na temat jodu nadmorskiego na wiosnę, że wtedy najwięcej, że warto z dziećmi bo uodparnia i... To był impuls. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale wiem, że czasem trzeba temu ulec. Nie myśleć o obowiązkach, remoncie ( kiedyś tam się zrobi w końcu) o tym, że dzieci niedoleczone ( wiem, wiem jest ryzyko, że będzie gorzej! na wszelki wypadek spakowałam konieczną apteczkę i książeczki zdrowia), że ktoś poczuje się zawiedziony i będzie się martwił. Uciekamy i już. Za 2h...
źródło : zdjęcie znalezione w sieci.

sobota, 21 kwietnia 2012

Piknik w parku

Udało nam się wczoraj zrobić piknik jeszcze przed burzą. Bo potem nieźle grzmiało... leżałam sobie zwinięta w kuleczkę na kocyku i grzałam się w słońcu ( dopadło mnie choróbsko takie dosyć poważne- bóle mięśni, kości, kaszel, katar i dreszcze już 5 dzień, brrrr) a Oni sobie biegali po polanie. I jedliśmy zupę z zielonego groszku z grzankami.

Nasza wola czy jak kto woli...samowola.

Stało się to już jakiś czas temu, zgoda od Wrocławskich Mieszkań Spółdzielczych była , słowo się rzekło więc długo nie czekaliśmy. Wymieniliśmy okna, ściany wyburzyliśmy, stare stalowe teowniki wstawiliśmy ( dostaliśmy je od wuja z rozbiórki poniemieckiego kina w Strzelinie. Jeśli się nie mylę to stal jest uwaga: z 1926r.!!! , także nie ruszy jej żadna siła), tynki skuliśmy, rury wymieniliśmy i co...i się okazało, że samowoli dokonaliśmy. Czemu? Bo nie zaczekaliśmy na uchwałę Rady Osiedla, baaa nawet nic nie zgłosiliśmy im, że remont mamy w planach( na wytłumaczenie napiszę tylko, że nie mieliśmy bladego pojęcia, że trzeba, a w piśmie od Wrocł. Mieszkań Spół. nie było nawet o tym wzmianki). Sprawa została szybko wysłana do Urzędu Nadzoru Budowlanego i jest w trakcie postępowania. Okazać się może, że to prawdziwa samowola jest. Ale, ale....Remont na jakiś czas stanął nie z tego powodu, bo kto by się tam jakąś biurokracją przejmował. Szczególnie taką kompletnie abstrakcyjną i niezrozumianą. Remont stanął bo pewien portugalski Bank co to decyzję kredytową miał podjąć w miesiąc, zwodził nas jedynie dwa miesiące po czym powiedział : nie, pieniędzy nie będzie. No tak. On prowadzi własną działalność gospodarczą, Ona nie pracuje, dwoje dzieci plącze się pod nogami. Jak tu kredyt takim dać?
Trzeba było w trybie natychmiastowym przenieść wszystkie papiery do innego banku. I kredyt od kilku dni mamy już w kieszeni. Tzn na koncie jeszcze pierwszej transzy nie widać ale będzie lada dzień. Więc zapowiadam dalszy ciąg wydarzeń... a biurokracją będziemy martwić się później. 
Na dzień dzisiejszy jesteśmy ciągle na etapie jak poniżej :)
 1. Kuchnia już połączona z salonem :P


 2. Przedpokój obie części

3. Pokój dziewczyn

4. Sypialnia ( otwór drzwiowy wciąż jeszcze nie przesunięty) 

5. Łazienka 

I co teraz? Teraz wymienimy grzejniki i zmienimy ich położenie we wszystkich pomieszczeniach równolegle zabierając się za płyty kartonowo- gipsowe na ścianach i sufitach. We wszystkich pokojach były położone drewniane deski, strasznie żałuję ale nie dało się ich już uratować. Podłoga jest na tyle krzywa, że zapada się do środka. Jest różnica poziomu pomiędzy podłogą przy ścianie a podłogą na środku pokoju. Wyrównamy podłogę kładąc podwójną warstwę płyt OSB.

środa, 18 kwietnia 2012

O tej młodszej będzie.

Hanuta przekroczyła pewien zacny wiek. Skończyła już półtora roku. I bliżej jej do dwulatki niż dalej( lepiej niech jednak trochę zwolni bo jej dwa lata oznacza jesień i koniec lata, i koniec wakacji, i w ogóle...). Ta mała jest niesamowita. Jest totalnym typem autonomicznym. Nie ulega żadnym manipulacjom i zagadywankom, jak już coś postanowi ma tak być i już. Je pięknie, ale tylko to co jej smakuje, nie wciśnie się jej czegoś co nie lubi, zazwyczaj talerz ląduje na ziemi. Zawsze dziwiłam się widząc dzieci rzucające się na podłogę, tupiące, wyginające się i krzyczące. Nigdy nie miałam z czymś takim do czynienia. A tu mamy oto właśnie taki przypadek. Jak coś Hani nie podpasuje np przechodzenie przez ulicę z rodzicem za rękę, następuje akcja pt " wygięć sto pięćdziesiąt plus dziesięć krzyków" kiedy mama/tata/babcia za fraki przez ulicę przeprowadza. Dlatego normalnie schodzimy jej z drogi, bo po co komu takie akcje. Interwencja następuje tylko w krytycznych sytuacjach. Także dziecię źle nie ma, chlapie wodą do woli, przelewa, przesypuje, rysuje flamastrami np po sobie ( bo tak właśnie chce), wcina tony suchego chleba( a spróbuj odmówić!) i brudzi się strasznie ale nic mama nawet nie piśnie gdy po raz piąty przebieramy bluzkę. Jest potwornie samodzielna, jeszcze trochę i Zochę przegoni w swojej samodzielności ( która lubi tak się trochę nad sobą poużalać, poudawać dzidziusia- ale dobra bez porównań). Bluzkę założy sama( no mama na głowę włoży i tyle, Hania sama szuka dziurek na ręce ), skarpety naciąga i czapę na głowę. I te buty nieszczęsne co to mama chce pomóc i nie może. Bo Hanuta musi kilka minut popróbować sama by w końcu stwierdzić, że pomoc jednak przyda się. Uwielbia muzykę i taniec, najlepiej jak cała rodzina tańczy w kółku to Hanek wtedy najbardziej zadowolona. Potrafi bawić się sama. Układa ludziki, wkłada i wyciąga z domku, bawi się lalkami. Ma fioła na punkcie Mamoko. Codziennie musimy zajrzeć na jej ulubionego pieska w kropki, i to do obu części. Wspaniale bawi się w chowanego, gdy przychodzi jej kolej szukania wypowiada jakieś magiczne słowa i idzie szukać. Mówi wciąż niewiele, chociaż nie jest tak, że nie mówi wcale. Mówi, mówi ale w swoim języku. Śpiewa często. Lubi sterczeć na parapecie i oglądać świat. Mamy taką grę przy parapecie : Co widzisz za oknem? I wymieniamy po kolei co widzimy. I jest tak : ja coś mówię, potem Hania a ja zgaduję co Hania powiedziała, a Ona odpowiada tylko nie, nie, nie aż w końcu wykrzykuje TAK gdy udaje mi się odgadnąć co miała na myśli. Chodzi za Zośką jak cień, czasem dając ostro Starszej Siostrze w kość( bo ile razy można się przesiadać z kanapy na fotel i odwrotnie uciekając od Młodszej Siostry, która musi siedzieć jak najbliżej, a najlepiej na Siostrze). Ma ogromne łaskotki pod szyją. Chichra się jak Babajaga ( muszę ją kiedyś nagrać). Z dnia na dzień robi się coraz bardziej podobna do Mamy.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Cztery kalosze.


Niby nic...a jednak.

Niby nic nie robię...tak to wygląda z boku... a jednak czasu mi brak, ucieka, biegnie, goni... Ktoś bardzo ważny dla mnie stanął na polskiej ziemi. Staram się korzystać z tych wspólnych trzech tygodni z Nią bo wiem, że miną w oka mgnieniu... i Ona zaraz znów będzie na końcu świata. Swoim powrotem tchnęła we mnie nowe życie. Od jej powrotu niektóre doby kończą się prawie ze wschodem słońca. W ciągu dnia łapię każdą chwilę na odpoczynek. I choć dziś pada, mży i w ogóle pogodowa katastrofa udało nam się wczoraj ze Starszą Siostrą uciąć małą drzemkę w hamaku( bezcenny relaks). Wyłączam telefon, unikam innych spotkań ( wszyscy wybaczcie!) muszę złapać tę chwilę koniecznie.
Nasz Hanek 1 kwietnia skończył półtora roku. Coś tam skrobnę też o niej wkrótce bo zapomnę... Ale to... Mañana.

sobota, 7 kwietnia 2012

Wielu radosnych chwil na Święta Wielkanocne,



Wielu radosnych chwil na Święta Wielkanocne wszystkim życzę.



środa, 4 kwietnia 2012

Keks jaglany


Strasznie się ucieszyłam gdy zobaczyłam ten przepis na stronie dziecisawazne.pl. Dzieciaki mi ostatnio trochę chorują i robimy kuracje jaglane :) Wypróbowałam go natychmiast i od razu polecam go Wam. Bo naprawdę jest godny polecenia. Mokre, pyszne ciasto o słodkim smaku z bakaliami. Palce lizać. A jakie zdrowe!!! Przepis cytuję za autorką z moimi modyfikacjami i...

Życzę Wam zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych. Smacznego "jajka".

Składniki :
  • 1 szklanka kaszy jaglanej,
  • 3 – 4 łyżki zmielonych płatków owsianych lub mąki owsianej( ja użyłam otrębów owsianych)
  • 2,5 szklanki soku jabłkowego( użyłam pełnych 3 i jeszcze podlałam pod koniec wodą)
  • 1 łyżka ekstraktu z wanilii lub mielonej wanilii,
  • 1 łyżeczka cynamonu,
  • szczypta imbiru
  • garść pokrojonych śliwek,
  • garść jagód goi lub żurawiny 
  • dodałam jeszcze kilka kandyzowanych wiśni, garść ziaren sezamu sezamu i słonecznika.
Kaszę jaglaną dokładnie wypłukać, przelać wrzątkiem i ugotować na małym ogniu, pod przykryciem w soku jabłkowym. Ziarna sezamu i słonecznika podprażyć na patelni. Następnie dodać do kaszy drobno pokrojone suszone owoce, cynamon, imbir, wanilię, oraz otręby owsiane. Wszystko dokładnie wymieszać.


Gotową masę przełożyć do wysmarowanej oliwą i wyłożoną papierem formy. Uformować w formie i udekorować. Piec około 30 minut w piekarniku nagrzanym do temp. 180°C. Wyjmować z foremek po całkowitym ostudzeniu.
Smacznego!

wtorek, 3 kwietnia 2012

Na poważnie w temacie książek

Dzieci mnie rozpieszczają...Zośka w przedszkolu, Hanka śpi, a ja siedzę i piję herbatę z miodem. O książkach chciałam napisać...trochę tak ku pamięci, trochę by inspirować innych. Książki bardzo ważną rzeczą w naszym domu są, powiem nawet najważniejszą. Mamy nasze motto przewodnie : Nie ma dnia bez czytania! Książek mamy mnóstwo i naprawdę z różnych źródeł : nowe, stare jeszcze po mnie i D, mnóstwo dostajemy od kuzynostwa... 
Postanowiłam jakiś czas temu z domowego budżetu wyegzekwować co miesiąc jakąś kwotę i wydawać ją tylko na książki. Stare, nowe, różne. Ostatnio głównie dziecięce. W tym miesiącu jeszcze ciepłe idą pocztą do Nas : Wiosna na ul.Czereśniowej ( czuję, że będzie hitem, po miłości do obu części Mamoko- poza tym tego typu książki bardzo przydatne są w czasie inhalacji , powinni ją dodawać z inhalatorem gratis.) Czy chcesz być moim przyjacielem? autora słynnej Gąsienicy, angielską książeczkę Walking Through The Jungle. ( polski tytuł książki to Wielka Wędrówka Wyd. Wilga. To nasz biblioteczny hit. Wypożyczany kilka razy. Świetne, kolorowe ilustracje, prosty rymowany tekst i zaskakujące zakończenie. Zośka zna ją na pamięć więc liczę po cichu, że tak jak w przypadku włoskiej gąsienicy zaczniemy czytać po angielsku już bez tłumaczenia.) Upolowałam również ulubioną książkę Babci dziewczynek. Pamiętnik Czarnego Noska, Janiny Porazińskiej. Historia nam już znana, wiele razy opowiedziana, ale nigdy nie przeczytana. Powstał już remake tej książki ale zależało mi na tej wersji z 1964r. Kupiona na allegro za przysłowiowe grosze.... Napiszcie co aktualnie czytają wasze dzieci. A oto nasza chwilowa top lista.
 Zosia najchętniej sięga po :
 Hania najczęściej sięga po :

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Il piccolo bruco maisazio

Szybko podłapałam od dragonfly, że dziś Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci. Dlatego specjalnie dla Was właśnie dziś... taa dam...włoska, bardzo głodna gąsienica, w nie byle wersji , w 3D :P Tym co znają gąsienice nie muszę chyba robić tłumaczenia :) I mimo to, że język włoski to dla mnie obcy język to Gąsienicę czytam pięknie :) po włosku oczywiście. Humor Nam dopisuje chociaż choróbska wciąż wiszą w powietrzu. Powoli zaczynam traktować to jako stan dnia codziennego. Przyzwyczaiłam się do inhalacji, syropków, kropli do nosa itp. Będzie lepiej. To tylko kwestia czasu. Ja sama choć nie chciałam musiałam dziś już stanąć na nogi!
p.s  Niektóre zdjęcia są nieostre ale robiłam je na szybko gdyż dwa sępy szybowały nade mną :P

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...