Drodzy moi nic co dziś napiszę o Stacji Wolimierz nie odda atmosfery i piękna tego miejsca. Nie ma takich słów, które potrafią opisać tą niesamowity kawałek ziemi. Miejsce to powstało rękoma artystów, którzy żyją w pokoju i w zgodzie z naturą, w pełnej tolerancji i własną pracą stwarzają sobie warunki bytu, z dala od wszelkich udogodnień i postępu cywilizacji. Miejsce to jest pełne miłości, dobroci i kolorów życia. Dzięki Festiwalowi, który odbywa się tam co roku rodziny żyjące na Stacji są w stanie godnie żyć i dzielnie przetrwać zimę ogrzewając tylko część budynku. Dzięki wolontariuszom, którzy co roku przyjeżdżają na Stację by swoją pracą pomagać innym miejsce to funkcjonuje na zasadach "prawdziwego" domu. To naprawdę wyjątkowe miejsce w Polsce. Niepowtarzalne. Cała okolica- Pogórze Izerskie od lat ściąga ludzi o artystycznych duszach, którzy marzą o lepszym i piękniejszym świecie. By skupiać lokalnych artystów razem i mieć większą siłę przebicia powstała nawet inicjatywa o nazwie Kooperatywa Izerska, w ramach której urządzane są szkolenia i warsztaty. ( Do poczytania!) .
Co o samym Festiwalu? Było świetnie. Mnóstwo koncertów i pokazów, bębny i dobra muzyka całą dobę. Gdy kładłam się spać muzyka wciąż grała a gdy budziłam się już w oddali słychać było różne dźwięki. Mi najbardziej do gustu przypadł koncert dubowego zespołu Zebra zagrany na kawałku malutkiej plaży nasypanej koło Stacji.
Trafiliśmy na falę ekstremalnych upałów, więc poranki w namiocie były ciężkie, około 8 rano budziliśmy się zlani potem i uciekaliśmy na pół dnia nad czeskie jezioro w Nowe Mesto pod Smrkem. To był jedyny sposób by przetrwać te najbardziej ekstremalne godziny. Dziewczyny nie miały problemu z nocowaniem w namiocie, kotłowały się w środku wywalając co chwilę wszystko do góry nogami. Biegały swobodnie po terenie Stacji, nie musiały się pilnować. W towarzystwie innych dzieciaków, kotów i psów czuły się wspaniale i swobodnie. Na festiwalu nie zapomniano o dzieciach przygotowując dla nich mnóstwo atrakcji : warsztaty muzyczne, malowania na drewnie, występ klauna czy przedstawienie kukiełkowe Calineczka. Naszym hitem były huśtawki zrobione z szarf do wspinania się i sztuczek cyrkowych.
To był cudowny weekend w jedynym takim miejscu na Ziemi, zostawiam Was z porcją zdjęć. Stacja Wolimierz :
Trzydniowy rozkład jazdy, wypełniony po brzegi :Ukochany kociak Snikers i Maniek "kurzofretka"Wspólne pieczenie babeczek z innymi dziewczynkami na Stacji.Wszechobecne dzieciaki. Duże i małe. Tu najmłodszy z nich : 3-tygodniowy Filemon. Uroczy... i taki malutki.
A kiedy zapadał już zmrok :