piątek, 29 stycznia 2010

Magnetyczne przyciąganie



Moja Zosia jest szczęśliwą posiadaczką pięknych drewnianych magnesów na lodówkę. Czy są one równie szczęśliwe? Niestety wątpię. Są codziennie nadgryzane jeden po drugim, rozrzucane, wpychane pod lodówkę, dawane psu i wrzucane do jego miski z wodą. Cud, że jeszcze żyją. Mama pozwala na takie maltretowanie, bo czego się nie robi by nauczyć dziecko wskazywać zwierzęta.

p.s Może najwyższy czas ulżyć ich cierpieniom? Zosia ma je już obcykane.

środa, 27 stycznia 2010

Zimowy agrest


Nawet nie wyobrażacie sobie mojego zdumienia gdy wyciągając mrożone frytki ujrzałam w zamrażalniku pudełeczko z zamrożonym agrestem. Całkowicie zapomniałam o tym, że w szczycie sezonu zamroziłam prawie kilogram czerwonego, słodkiego agrestu. Hmmmmmmm.
Długo nie zwlekałam i zrobiłam z niego coś pysznego. Takie proste, letnie ciasto z agrestem i jabłkami w środku mroźnej zmimy...czysta rozkosz.


Przepis na ciasto zaczerpnęłam od Dorotuś,choć troszkę go zmodyfikowałam. Dodałam jabłka prażone, takie jak do szrarlotki i mrożony agrest. Na wierzchu zrobiłam kruszonkę jak do crumble. Poprostu palce lizać!!!

niedziela, 24 stycznia 2010

Lektura


Nie jestem wielką fanką poradników i książek dotyczących wychowania dzieci. Choć przyznaję się, że zanim urodziła się Zosia przeczytałam stosy gazet "dzieciowych" i kilka książek. Podobno każda matka działa intuicyjnie i wie sama co jest najlepsze dla jej dziecka. Jednak pomyślałam sobie, że może warto co nieco przeczytać gdyż czasami nie nadążam za Zosią. Zaczyna łobuzować i takie tam...Tak więc zaopatrzyłam się w kilka lektur i zasiadam do czytania. Oczywiście z przekąską.

Kobieta Rubensa



Waligórzanki, żeńska fauna,
jak łoskot beczek nagie.
Gnieżdżą się w stratowanych łożach,
śpią z otwartymi do piania ustami.(...)
Kobiety Rubensa, Wisława Szymborska

Codziennie rano o godz. 5.50 nasza muza upomina się by ją wziąć do łóżka małżeńskiego poczym zapada dalej w błogi sen. Śpimy do 9.


sobota, 23 stycznia 2010

Iskrzy, iskrzy


Drogą skojarzeń cały dzień mnie męczy piosenka Husky : "Iskrzy, iskrzy".

Iskrzy, iskrzy
Iskrzy, iskrzy
napięcie między nami
Iskrzy, iskrzy
napięcie nami takie, że
mozna by
oświetlić Wrocław,
cały Wrocław, cały...

A tu coś z zimowego życia ptaków :

czwartek, 21 stycznia 2010

Laurki, całuski, cukierki.



Dzień Babci ma w sobie mnóstwo pozytywów. Pisząc to nie myślę o radości i wzruszeniu na twarzy babci jakie wywołuje przedstawienie w przedszkolu z wnuczkiem w roli głównej, nie myśle też o laurkach, pysznych ciastach pieczonych przez babcie i cukierkach. Myśle o tym ile dzieci z siebie dają, jak się ekscytują, przeżywają, mają dla kogo wystąpić, dla kogo wyrecytować wiersz, dla kogo namalować motylka i serce. Myślę też o tych dużych dzieciach, dla których babcia jest ciągle żywa już tylko w pamięci. Jak co roku tego dnia przywołują ciepłe wspomnienia i wracają myślami na babcine podwórka. Myśle o tym jak znów na chwilę stają się wnuczętami. I takie właśnie wspomnienia dziś sama przywołałam. Robiłam laurki, śpiewałam piosenki, owszem było to miłe. Jednak ważniejsze było to, że przypomniałam sobie jak biegałam po podwórku, jak zdzierałam spodnie w kolanach, potykając się o kamienie, jak codziennie jadłam świeże bułki z wędliną i pomidorem, jak strasznie uwielbiałam tam być, w babcinym świecie. A gdy Tato mnie zabierał słyszałam : " Idź, idź moje białe cyganiątko". Takimi słowami babcia zawsze mnie żegnała idealnie oddając sytuację mojego wczesnego dzieciństwa. Dziękuję jej w myślach za to, że mam takie wspomnienia.

Chcę by moja córka miała kiedyś takie wspomnienia. Choć dziś ma dopiero 1 rok, 12 dni i nic jeszcze z tego nie rozumie dlaczego mama z tatą wysmarowali jej stopy na czerwono a rączki na niebiesko, kazali je odbijać na kartce, do rączki włożyli kredkę i kazali rysować kreski. To jestem pewna, że gdy to zrozumie będzie szczęśliwa. Będzie co rok gromadzić wspomnienia by kiedyś przywoływać je tak jak ja dziś.


środa, 20 stycznia 2010

Pizza days



Przez ostatnie trzy dni bohaterem naszych kolacji była pizza. Nie nie, nie jedliśmy jednej pizzy przez trzy dni. Co wieczór powstawało inne dzieło. Pierwsza znikneła natychmiast po wyjęciu z piekarnika. Nie zdążyła nawet zapozować do zdjęć, została w jednej chwili pożarta... Druga pięknie zapozowała zaraz po wyjęciu z piekarnika... A z trzecią to już fotograf odmówił współpracy bo miał chwilowo dosyć widoku pizzy.

Zrobiła mi się z tego historia jak w bajce o trzech misiach. Tak czy inaczej przepis na ciasto jest rewelacyjny, pizza jak z pizzeri. Napewno jeszcze do niego wrócimy choć nie prędko.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Panienka z okienka



W deszczu dzieci się nudzą... A dziś u nas naprawde padało, temperatura była dodatnia, ogólnie plucha, klucha i nawet nasz bałwanek (jeszcze zostanie przedstawiony kiedy indziej) w ogrodzie zaczął się poddawać...I co tu wtedy począć z roczniakiem, który bucha energią niczym włoski Wezuwiusz lawą. Każda energia musi mieć swoje ujście. Wybierając mniejsze zło zamiast siedzieć w domu wybraliśmy sie na plac zabaw do pobliskiego marketu. A tam brykające dziewczynki, wrzeszczący chłopcy, znudzeni, ziewający rodzice i my. Oczami wyobraźni widziałam jak tornado dzieci zmiata z powierzchni placu naszą Zosie raczkującą wśród zabawek... Jakże się myliłam myśląc w ten sposób. Okazało się, że nasz kochana dziewczynka rzuciła się w wir bawiących się dzieciaków i wspaniale się tam czuła. Patrzyłam na nią z daleka i byłam z niej szalenie dumna. Że umie, że potrafi, że wie, że rozumie i że jest szczęśliwa.

Tyle emocji a to tylko zwykły plac zabaw.

niedziela, 17 stycznia 2010

Dzień bez deseru, dzień stracony

Ups I did it again... wychodzi na to, że nie wyobrażam sobie dnia bez deseru. A już napewno nie wyobrażam sobie bez niego niedzieli. Mąż już od rana na ucho szeptał : "coś słodkiego, coś słodkiego" i tak bez końca...a ja czekałam ąż nad moją głową zabłyśnie chmurka z napisem EUREKA! I jasne, że zabłysnęła ale żadnym nowym przepisem (a szkoda, przydałby się jakiś przełom). Jedyne co wymyśliłam to do Dorotuś zaglądnąc hihi i poszukać jak z minimalnej ilości produktów znalezionej w naszej lodówce zrobić coś pysznego. I udało się. Ser się znalazł, mąka zawsze jest odkąd ogarneła mnie mania pieczenia chleba, resztę składników też z szuflad wygrzebałam. Oto efekt :

Kolorowe kredki w pudełeczku noszę...



...kolorowe kredki bardzo lubię je. Kolorowe kredki kiedy je poproszę namalują wszystko to co chce...

sobota, 16 stycznia 2010

Taka rodzinna sobota



Od rana trwała rozprawka między małżonkami jakie to ważne jest by rodzinnie spędzić weekend skoro się zapracowanym w tygodniu jest. I takteż cały poranek tkwiliśmy w błogiej świadomości, iż nasza trójeczka wybierze się na saneczki do pobliskiego parku. Aż tu nagle jak grom z jasnego nieba zawiadomienie od "cioci" Dagny ( moja przyjaciółka jeszcze z czasów pierwszego elementarza ), że chętnie przyłączy się do naszej rodzinnej sielanki. I tak też się stało. Przyjechała, do saneczek się przyłączyła, papierosa wypaliła, zmarzła, książeczkę Zosi poczytała, pogawędziła, żurek bez ziemniaków zjadła, deseru nie chciała ( a pyszny był ) i pojechała. I aż szkoda bo miło było...tak rodzinnie.

piątek, 15 stycznia 2010

Gryzonia mamy!!!




Osobnik ten najbardziej lubuję w farbie drukarskiej jednak białą kartką też nie pogardzi. Może to wina potencjalnych czwóreczek chociaż jakby się dobrze zastanowić to mieli coś odkąd opanował sztukę chwytania w rączki. Tak czy inaczej nasza biblioteczko drżyj!

czwartek, 14 stycznia 2010

Dzień babci i dziadka

Już tuż tuż. Dzień Babci obchodzimy 21 stycznia, a dzień poźniej 22 stycznia Dzień Dziadka. Nawet wikipedia nie wie skąd te święto się wzięło w naszym kalendarzu. Tak już jest od ponad trzydziestu lat i trzeba to przyjąć. Podobno obchodzą to świeto głównie przedszkolaki i uczniowie w szkołach. Tak sobie pomyslałam, że może mojemu przyszłemu przedszkolakowi pomogę coś pięknego dla babci i dziadka wykonać. Oglądałam wiele blogów gdzie dziewczyny prawdziwe artystki, pasjonatki craftingu i scrapbookingu, wykonują magiczne kartki i inne przepiękne przedmioty. Może gdybym posiadała sprzęty potrzebne do wyczarowania takiej magii to bym się pobawiła w czarodziejkę. Narazie spójrzcie na te cuda. Znalazłam coś u specjalnie na naszą okazję u Mamuta. Polecam też inne dziewczęta : Edith, A...Nulka, Peninia, Kalisz Made czy Marsza. Niedość, że tworzą cuda to jeszcze candy rozdają :) Spróbuje szczęścia. A noż Zosia mi wyrośnie na artystkę.

środa, 13 stycznia 2010

Wpadłam



Wciągnęło mnie strasznie pieczenie chleba. Nie będę umieszczała kolejnego przepisu, skoro możecie go poprostu znaleźć w pracowni wypieków u Liski. Jako, że dopiero jestem na etapie, nazwijmy to, średniozaawansowanym, piekę narazie z prostych przepisów, które nie wymagają wielu godzin przygotowań, ciężkiego ugniatania ciasta, a przede wszystkim poświęcenia im czasu!!! Bo tego mi brak. Zabrałam się jednak za prosty chleb żytni. Nawet nie zniechęciło mnie to, że trzeba zaczyn przygotować dzień przed pieczeniem, a jeszcze wcześniej zakwas dokarmić w odpowienim odstępie czasu. Niczego się nie przestraszyłam i jakże byłam szczęśliwa wbijając zęby w pierwszy kęs...Bo chleb jest poprostu rewelacyjny. Chyba jeszcze nigdy nie jadłam tak pysznego żytniego chleba. Pokochałam go.

Przepis znajdziecie tu.

Tłusty weekend. Pączki z dziurką.


Zabłysnełam na imprezie rodzinnej moimi pączkami, których naprodukowałam ostatnio miliony. Wszyscy je pokochali na czele z moim mężem. To łatwa i przyjemna przekąska rodzinna. Kopiaste talerze pączków znikają dosłownie w kilka godzin. Robię je z przepisu mojej bogini wypieków Dorotuś. Przepis na to ciasto zaskakuje mnie za każdym razem małą ilością składników. Czytam go i myślę : Tylko tyle?

Przepis na pączki :

Składniki na ciasto:

20 dag mąki
10 dag masła
4 jajka
odrobina soli
olej do smażenia

Składniki na glazurę lukrową:

20 dag cukru pudru
łyżka soku z cytryny lub pomarańczy ( wolę wersję pomarańczową )
2-3 łyżki gorącej wody

W garnku zagotować szklankę wody z masłem. Posolić mieszankę. Zmniejszyć ogień i na wrzątek jednym ruchem wsypać przesianą mąkę, cały czas energicznie mieszając. Ucierać ciasto, aż będzie gładkie i zacznie odstawać od ścianek garnka. Koniecznie ostudzić. Ciasto zmiksować z wbijanymi kolejno jajkami. Przełożyć do szprycy cukierniczej.

Kwałek papieru do pieczenia wysmarować olejem i wykładać kółka w sporej odległości od siebie. Powycinać kwadraty z papieru.



Olej rozgrzać w szerokim rondlu. Partiami wkładać pączki (papierem do góry, a po 1 sekundzie go usunąć). Smażyć chwilkę z każdej strony, ąż się zarumienią. Olej powinien mieć temperaturę około 180ºC. Po wrzuceniu ciasto powinno aż skwierczeć.



Wyjąć, osączyć na ręczniku papierowym.

Cukier puder utrzeć z 2 - 3 łyżkami wrzątku i sokiem. Pączki odstawić do ostudzenia. Udekorować lukrem.



wtorek, 12 stycznia 2010

Był sobie roczek, jeden roczek...

...i nazywał się ten roczek : Zosi roczek.

I stało się. Moja pierworodna ukończyła w ten weekend pierwszy rok życia. Dokładnie 9 stycznia o godzinie 20.30. Przyznam, że szybko Nam ten rok zleciał. Jeszcze pamiętam niedawno jak taka maleńka leżała zawinięta w rożek, nieswiadoma nawet, że ma rączki i nóżki. A teraz zasuwa po domu jak tornado nazwane potocznie "Sofia", siejąc spustoszenie. Cieszę się bardzo, że rośnie zdrowa i szczęśliwa, zarazem jednak tęsknię do tego wzorku wpatrzonego we mnie jak w święty obraz, do tej bezbronności i bezradności. Tęsknię za pierwszymi uśmiechami, chociaż śmieję się do mnie teraz jak szalona. Wciąż wspominam pierwsze gaworzenie choć codziennie słyszę mama, mama, mama. Kurcze chyba czas na kolejne dziecko...

sobota, 9 stycznia 2010

Zagadkowo







Chcę jeszcze zdążyć przed północą...bo jutrzejszy dzień będzie już tylko urodzinowy!!! I chociaż dziś cały dzień mijał ponuro i ciągnął się w nieskończoność, nadejście wieczoru przyniosło o wiele milsze wrażenia. Mogę powiedzieć nawet, że świetnie sie bawiłam. Ale to już moja zasługa bo poprostu kocham takie rozrywki. Nie zdradzę nic. Będę się tłumaczyć pojutrze. Może ktoś się domyśli po zdjęciach.

środa, 6 stycznia 2010

Nasz gość





A oto nasz dzisiejszy gość. Prawda, że piękna ta sikorka?

Kule dla ptaków



Co zimę wieszamy za oknem kule dla ptaków. Ogromną frajdę sprawia nam obserwowanie ptaków jak huśtają się na nich wydziobując ziarenka. W tym roku oczywiście nie mogło ich zabraknąć. Dzięki nim codziennie rano mamy Zosię z głowy na kilkanaście minut. Siedzi grzecznie w krzesełku i obserwuje jak ptaszki robią "am am". Kule można nabyć w większości sklepów zoologicznych ale w tym roku zamiast kupnych mamy takie home-made. Przepis i wykonanie ich to banał a zabawy jest co nie miara...i oczywiście ptaszki pod naszym domem nie głodują. Same plusy!

Kule dla ptaków:

garść orzechów włoskich
słonecznik, dynia, itp.( wg uznania albo wg tego co w domu posiadacie )
kawałek siatki ( ja użyłam siatkę po ziemniakach )
gumkę receptórkę
sznurek

Do kawałka siatki wkładamy orzechy i ziarna ( orzechy włoskie są koniecznością bo sikorki poprostu je uwielbiają ), formujemy kulkę i związujemy gumką. Przywiązujemy sznurek i gotowe. Mogą wisieć. My wieszamy kule pod choinką przed domem, dzięki temu padający śnieg ich nie przykrywa.

Zatem do dzieła nakarmcie ptaki!!!

Zmrozilo nas trochę.

Płatki śniegu stawały się coraz większe i większe i w końcu wyglądały jak duże białe kury; nagle odskoczyły na bok, wielkie sanie zatrzymały się i osoba, która w nich jechała, wyprostowała się, jej futro i czapka były całe ze śniegu a ona sama była damą smukłą i wysoką, jaśniejącą bielą — Królowa Śniegu! Królowa Śniegu ,H.C.Andersen

wtorek, 5 stycznia 2010

Zacznę od podstaw...mój chleb





Tak na nowy rok mnie natechnęło by wypełnić dom zapachem pieczonego chleba. Przed Świętami Bożego Narodzenia odkryłam wspaniały blog Liski ,który sprawił iż pokochałam pieczenie chleba. I chociaż myślałam ,że to wielki wyczyn, okazało się bajecznie proste. Moją przygodę rozpoczęłam z bardzo prostym przepisem na zwykły codzienny chleb na zakwasie, który zachwycał wszystkich na Wigili. Podaję przepis i zapraszam do pieczenia. I nie bać się zakwasu. To mit,że jest niewykonalny. Na moim przykładzie wiem ze jest to do zrobienia.
p.s Zośka pokochała ten chlebek, a szczególnie wspaniale chrupiącą skórkę.



Biały chleb na zakwasie

500 g mąki pszennej
1 płaska łyżeczka soli
300 g wody
8 g świeżych drożdży
150 g zakwasu pszennego razowego ( w ogryginale przepisu Liski jest zakwas żytni ale ja miałam akurat ten pszenny razowy )

Wszystkie składniki łączymy, uwaga na ciasto bo mocno sie klei. Można użyć miksera jeśli ktoś owy posiada, ja ugniatam i mieszam rękoma. Ciasto powinno być dosyć gęste.
Przykrywamy sciereczką i odstawiamy na 2 h. Następnie przekładamy ciasto do foremki lub sami formujemy bochenek albo bułeczki. Spryskujemy olejem lub oliwą i posypujemy maką. Odstawiamy do wyrośnięcia na 45-60 minut.

Piekarnik nagrzewamy do temp. 210 st C i pieczemy chleb ok. 40 minut (bułeczki mniej wiecej 20 minut).

3...2...1...Start

Rok to trwało...Ale wkońcu sie zebrałam.I jako noworoczne postanowienie rozpoczynam pisać bloga. Już dawno chcialam to zrobić, mieć swój internetowy dziennik, porobić zdjęcia i pochwalić sie nimi innym. A więc witam.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...