poniedziałek, 31 maja 2010

Jeszcze kilka


Nie mogłam się powstrzymać i wrzuciłam jeszcze kilka zdjęć :) Wybaczcie... A przy okazji wyjazdu pojawił się spór, który wciąż trwa! Mąż mi się zbuntował i nagle drugą córkę zapragnął nazwać Hania. A ja szalenie już w Helence zakochana... i zgodzić się nie możemy. I tak rosnący brzuch stał się chwilowo bezimienny!











środa, 26 maja 2010

Mamusie 100lat


Pamiętam rok temu jak ze wzruszeniem przeżywałam ten dzień. Bo był pierwszy. Dziś wiem, że każdy następny będzie jeszcze lepszy. Ten drugi jest cudowny, miłość unosi się w powietrzu a ja poprostu uwielbiam być Mamą.

p.s A od jakiegoś czasu jestem nawet MAMINIĄ! Zosia wymyśliła sobie sprytny skrót i woła na mnie : MAMI ! Wszystkim MAMI życzę dziś wszystkiego najlepszego!


p.s.1 W ramach rozrywki wyjechaliśmy w góry, a w zasadzie pod górę i to Czarną. Gdyby nagle nastąpiła cisza to wybaczcie, ale różnie tu bywa w połączeniem.

poniedziałek, 24 maja 2010

Dmuchawce, latawce, wiatr...


Dziś po południu nieźle wiało. I na to właśnie On czekał. Wrócił do domu bardzo podekscytowany i wyciągnął nas na puszczanie latawca. Więc wspięliśmy się bardzo wysoko, On siłował się z wielkimi podmuchami, a my schowane w długiej trawie obserowałyśmy wyniki walki. I tylko Zosia była bardzo zmartwiona bo latawiec cały czas robił tylko : BAAAM. A gdy wkońcu się udało i latawiec zawisł w chmurach z jej ust wyrwało się spontaniczne : HUUUURA.






niedziela, 23 maja 2010

Bomba...


...kaloryczna. A tak na marginesie to jestem 4kg na plusie więc nie jest jeszcze tak źle. Jeszcze mogę!

Nadrabiam


Taka wciąż jestem szczęśliwa, że aż żal mi napisać cokolwiek. Przecież nowy wpis przykryje stary piękny wpis...Ach! No ale wciąż się wiele dzieje więc lećmy dalej. Wczoraj położyliśmy Zosię spać i pojechaliśmy na rowerach zobaczyć jak tam nasz Wrocław się ma? Czy tonie w wodzie? Nie jest tak źle chociaż ludzie na Kozanowie rzeczywiście przeżywają koszmar, uwięzieni w wiekich molochach, na terenach zalewowych gdzie nikt nigdy nie powinnien dostać pozwolenia na budowę. Modlę się po ciuchu, że Pani Pogoda przestanie się już na nas gniewać i w końcu zawita do nas na stałe w dobrym humorze. Sami zobaczcie co się dzieje : Wrocław tonie!
Tym czasem mąż w tym tygodniu beztrosko szalał na męskich wieczorach więc przysłużyłam się chociaż raz i zrobiłam im przekąskę do piwa. Przepis na palmerki zaczerpnęłam od Cudawianki Do mojej wersji dodałam jeszcze plastry szynki i posmarowałam masłem ziołowym.
A na deser jeszcze Zosia! I jej zabawy kredkami z Tatusiem, które kończą się zawsze tak samo. Myciem!

czwartek, 20 maja 2010

Proszę Państwa oto...

...Helenka. Marzenia czasem się spełniają!

środa, 19 maja 2010

Na fali dwóch miłości


Na fali rabarbarowej miłości nie mogłam się oprzeć i zrobiłam racuchy z rabarbarem. Zostały mi z wczoraj dwie samotne pałeczki i idealnie przydały się na dzisiejszy podwieczorek. Zosia nawet zjadła, choć krzywiła się niesamowicie. Bo rzeczywiście w przepisie szczypta cukru tylko a rabarbar kwaśny był :) Skorzystałam z przepisu Hanny, całkiem przypadkiem wpadł mi dziś w oko. Jeszcze moja słynna przyjaciółka wpadła i pomogła nam je zjeść. No i co dalej z nią? Wspólnie rozpoczynamy akcję zbierania forsy na jej dalszą podróż -tym razem na Alaskę! W wielkim skrócie podróż na koniec świata okazała się podróżą życia. Miłość rozkwitła, znów rozgrzana do czerwoności zmusiła dwoje kochanków do dalszych planów. Ona wierna podróżniczka zrobi wszystko by być z ukochanym, dlatego rzuca pracę, pakuje plecak max 60l i leci...na Alaskę. A czemu właśnie tam? A temu, że ów młodzieniec właśnie rozpoczął pięciomiesięczną pracę właśnie tam jako przewodnik sportów ekstremalnych( czy coś w tej branży). Więc ona przyleci, on skończy pracę, udadzą się na tułaczkę po obu Amerykach po czym szczęśliwie osiądą w rodzinnym mieście młodzieńca na końcu świata!
Niezła baśń się z tego zrobiła ale to jest ta wersja z happy endem! A jak będzie zobaczymy. W każdym razie teraz robimy burzę mózgów i myślimy jak tu do sierpnia zebrać kilka groszy! Pomysł nr1 na dziś to wysprzedawanie niechcianej już garderoby. A więc do pracy wieczóor krótki!

Nareszcie jest!


W końcu rabarbar pojawił się w mojej kuchni :). Nie mogłam się już doczekać deseru, który wypatrzyłam u Piegowatej. Wszystko pięknie super, było przepyszne i zanim zdążył wystygnąć już nie było pół. Ale nie obyło się bez wpadek. W momencie gdy pięknie rozwałkowałam ciasto okazało się, że nie mamy już formy na tartę bo kiedyś pękła i trzeba było ją wurzucić! Kompletnie o tym zapomniałam. Uratowała mnie kwadratowa blaszka na ciasto. Jakoś się udało. Ale później... za cholerę nie mogłam ubić białek :) Udało się za drugim podejściem. A na dodatek (tu płacz) nie upiekła mi się beza! Na nią najbardziej czekałam a tu d... . Na wierzchu zrobiła się taka lekka bezowa powłoczka. Ech jeszcze muszę się dużo nauczyć!!

wtorek, 18 maja 2010

Paszport


Udało nam się wreszcie znaleźć razem czas i pojechać złożyć wniosek o paszport. Zosia pełna powaga, nawet nie drgnęła przy robieniu zdjęcia. Gdy dostaniemy jej paszport do rąk dalej będziemy działać już tylko spontanicznie :)

sobota, 15 maja 2010

Zimna Zośka


Dziś imieniny obchodzi Zofia więc jak to się zwykło mówić po Zimnej Zośce będzie już pogoda! Więc nie traćcie nadziei ludziska! Jeszcze będzie ciepło. Tym czasem siedząc w domu robimy co zwykle czyli przyklejamy nalepki :) HUUUUUUUURA!

p.s Żeby nie było, że imienin dziecka nie obchodzimy to owszem Zosia została obdarowana goździkami i konikiem w karecie...przez babcię :)


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...