poniedziałek, 25 listopada 2013

Święta krowa

Święte krowy to mają Hindusi, my za to mamy naszą czarną krowę, a w zasadzie tylko jej głowę. Każdy kto jest czyścioch i ręce myje ma przyjemność spojrzeć jej prosto w oczy. A tylko spróbuj jakieś złe słowo cisnąć...toż ona nie podlega krytyce. 




Krowa zakupiona w sklepie Tiger, gdzie można spotkać również inne zwierzęta.


Jeśli jednak ktoś posiada gumowe zwierzaki zawsze może sam sobie zrobić taki wieszak : 


Świąteczny skarb

Mieszkamy dosyć blisko miejsca gdzie co niedzielę tłumy ludzi zbierają się by wyprzedawać swoje skarby. Sprzedający dzielą się na różne grupy : pierwsza z nich to sprzedawcy którzy mają swoje własne, lokalne wyroby : miody, chleby, ciasta, wędliny, sery, przetwory, jakieś sadzonki i rośliny. Są też ci którzy zaopatrują się w jakiś chińskich hurtowniach i każdy z nich posiada na swoim stoisku te same plastikowe skarpety, kalesony i rękawiczki. Są również ci z niemieckim towarem : proszkami, płynami i słodyczami. Są tlenione starsze Panie, które sprzedają swoje używane Diory i Gucci w takich cenach że nawet w najdroższej sieciówce odzieżowej jest dwa razy taniej. Są sprzedawcy staroci którzy cenią swoją skarby drożej niż są tego warte i choć człowiek stara się targować i ładnie się uśmiecha i prosi to i tak nie spuści z ceny. I potem leży to tak ten taboret kilka tygodni a Pan co niedzielę go ładuje do auta a potem rozładowuje....A mógłby pięknie komuś służyć. Są też tacy, ich lubię najbardziej ( nawet mam już chyba do nich nosa) co nie zdają sobie sprawy jakie to cenne skarby mają w swoich kartonach i za grosze je sprzedają. Prawdziwe to szczęście znaleźć takiego sprzedawcę, którego za serce nie chwyta coś obok czego ty nie możesz przejść obojętnie. Choćby taka szopka... cudowna, tak bardzo przypominająca ten wiatrak z Wrocławskiego Jarmarku Bożonarodzeniowego ( Jarmark właśnie się rozpoczął i choć ceny sprzedawanych tam produktów powalają z nóg to i tak warto wybrać się by poczuć ten świąteczny klimat) 


czwartek, 21 listopada 2013

Jej wysokość odporność

Po dwóch latach ciężkiego życia w sezonie jesienno-zimowym stwierdzam ( tak na pocieszenie dla innych mam), że dzieci naprawdę z czasem nabierają odporności!, że po dwóch latach chodzenia do przedszkola jest lepiej. Z lekkim zdziwieniem spoglądam( a tak naprawdę dumna jak paw) na kalendarz. Już prawie grudzień a na koncie zero wizyt u lekarza, zero inhalacji, zero syropków przeciwgorączkowych, katar sztuk dwa. Taki katar dla nas to pestka, leczony trwa siedem dni, nieleczony tydzień. I tak właśnie w trakcie przeżywania kataru numer dwa w tym roku przedszkolnym bawimy się :) 
 Przymknijcie oko proszę na ten bałagan. W tym domu mieszkają dzieci :P
Droga odporności cieszymy się żeś nabrała w końcu sił! 

wtorek, 19 listopada 2013

Niedźwiedź łowca motyli

Kto nie czytał niech posłucha. Niedźwiedź łowca motyli, wyd. TAKO. Ulubiona książka Hani, z lekką tremą czytana przez Zosię.  By jednak poznać całą tę piękną historię trzeba przebrnąć przez cztery filmiki :)

piątek, 15 listopada 2013

Listopad i książki.

Dziś rano. Na zegarze kilka minut po 8. W domu robi się cicho, pospiesznie macham jeszcze przez okno na pożegnanie i rozpoczyna się moja gonitwa myśli : zabawki, książki, odkurzacz, zmywarka, pranie, prasowanie, śniadanie, herbata, szyć, nie szyć, maile, komentarze, zdjęcia, zakupy, co na obiad, cv, praca ( a dokładnie jej poszukiwania), rozkład jazdy autobusów( auto znów u mechanika), wizyta u teściowej plus urywki świątecznych myśli... wszystko wiruję mi w głowie, nie wiem za co się zabrać więc wracam do łóżka. I nie robię nic. Hej moja dobra ogranizacjo gdzie się podziałaś? 
Albo słabnę i mam za dużo na głowie albo to stan ducha zwany listopadem. 
 Ale miło mi się kilka dni temu zrobiło gdy podeszłam włożyć kubek do zlewu, patrze a tu zakwitł kwiat. Jak się nazywa nie mam pojęcia, dostałam go rok temu w prezencie, i nawet chyba za mało go podlewałam a on mi tu kwitnie. Taka miła niespodzianka. 

Jako, że już się odezwałam po tylu dniach,  mimo iż z wisielczym nastrojem, to polecam dziecięce książki na zimowe wieczory :

Obie zawierają zbiór opowiadań, które świetnie się czyta. Wiking Tappi to moje osobiste odkrycie bo historie napisane przez Marcina Mortkę są pełne ciepła, dziecięcego humoru i optymizmu. To historie pełne dobrych emocji, podpowiadające dzieciom na czym polega prawdziwa przyjaźń i jak odróżnić dobro od zła. W książce poza Tappim i Chichotkiem poznamy jeszcze pięknie rudą wiewiórkę Śmigaczkę, odrobinę fioletowego bobra Chrobatka, cudnie skrzywionego czarodzieje Zgrzytka i wielu innych. A wszystko to dzieje się wśród przyjemnych dla oka ilustracji Pani Marty Kruczewskiej. Polecamy.
 Druga książka to wielka księga Basi, której nie mogłam się już doczekać. Dostępna tylko w Empiku ( na razie przynajmniej) Wydawało mi się że znamy już wszystkie historie z Basią związane, jak nie z książek to z audiobooków, których dziewczyny słuchają namiętnie co dzień rano w samochodzie. Tym czasem nie miałam pojęcia że w miesięczniku "Dziecko" pojawiały się przez poprzednie dwa lata krótkie opowiadania związane z Basią i jej bliskimi. Wielka księga jest zbiorem właśnie tych opowiadań. Zawiera 28 krótkich historii  z całego roku życia Basi podzielonych na pory roku. Co więcej książka zawiera zbiór wszystkich osób, które pojawiły się z życiu Basi oraz jej drzewo genealogiczne, które zainspirowało nas do opracowania naszego własnego drzewa genealogicznego( ale o tym kiedyś)
Często wielu znajomych pyta mnie gdzie kupuję książki dla dzieci więc postanowiłam zdradzić osobom z Wrocławia sposób na tanią książkę ( jeśli istnieje jeszcze inny proszę wy mnie oświećcie). Książki oraz audiobooki kupuję od jakiegoś czasu w sklepie bonito.pl. Mają większość książek, które szukam w bardzo niskich cenach, zamawiam i już następnego dnia można je odebrać osobiście we Wrocławiu przy ul. Ruskiej 2( zaraz przy pl. Solnym). Odbywa się to bez kosztów przesyłki a płacę kartą lub gotówką na miejscu. 
Poszperajcie po ich wirtualnych półkach!  


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...