Sięgamy po coraz to poważniejsze tematy...
W takich momentach Nas- rodziców rozpiera duma, że One chcą, nie boją się i chętnie próbują, mimo niepowodzeń. Podchodzimy do każdych nowości na luzie, nie zachęcamy za dużo, nie zmuszamy mimo wydanych pieniędzy. Decyzja czy chcą spróbować należy do Nich.
I tak oto pierwszy raz na łyżwach zaliczony.
I był bardzo udany choć Tato dziewczynek zszedł z lodowiska z mocnym bólem pleców. Godzina spędzona w zgiętej pozycji dała mu się we znaki. A Starsza Siostra mocno Nas zaskoczyła swoją odwagą i determinacją. Przyznaję się, że nie liczyłam na wiele z jej strony w temacie łyżew ale teraz wiem, że powinnam mocniej w Nią wierzyć!
poniedziałek, 18 lutego 2013
Te pierwsze razy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajnie, że dziewczyny odważne. Moja Mi chciała jeździć na łyżwach ale że Śląsk ma ferie, to u nas mnóstwo ludzi i lyżew do wypożyczenia brak. Ale mam plan, żeby kupić sobie łyżwy i w przyszłym roku śmigać codziennie :) Mężowi współczuję bólu pleców...
OdpowiedzUsuńJuż na szczęście po bólu. Jazda na łyżwach jest bardzo przyjemna chociaż ja przyznam się, że nie czuję się pewnie...
UsuńSuper!!! Dzielne dziewczyny!!!
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam lyzwy i mam nadzieje ze kiedys ich tym zaraze :)
Przyjdzie i na was czas. My może nie uwielbiamy ale spróbować trzeba wszystkiego.
UsuńAsiu:) ale masz fajne córeczki :) fajnie że są takie odważne i niczego się nie boją i chętnie próbują czegoś nowego:)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo cię przepraszam że tak mało się odzywam na twoim blogu ale zawsze jestem na bierząco z tym co u Was słychać :)
Cieszę się, że zaglądasz i wiedz, że nie musisz za każdym razem wystawiać komentarza :P
UsuńSuper! Dziewczyny dzielne a plecy męża i tak dużo wytrzymały ;) ja po jeżdżeniu z jedną początkującą myślałam, że kręgosłup mi pęknie (albo już pękł a ból jest tylko tego konsekwencją :))
OdpowiedzUsuńWłaśnie, dlatego łyżwy owszem jeszcze pójdziemy ale za jakiś czas :P
UsuńSuuper! U nas Mikiego na łyżwy to tata będzie mógł zabrać, bo ja niestety mam do tego dwie lewe nogi, wię tym bardziej Wam zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńJa też nie czuję się zbyt pewnie na łyżwach, ale jak trzeba to pojadę :)
UsuńI nawet Hania na łyżwach :) Odważnie :)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam je na łyżwach to myślę że narty to dla nich pikuś :)
Ciekawa jestem czy nam się uda z tymi nartami? ;P Ale już chyba tylko Zocha pójdzie...a może Hania też? no nie wiem jeszcze. Zobaczymy!
Usuńsuper! Ja w dzieciństwie uwielbiałam łyżwy - do dziś mi została miłość do nich!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMy też mamy w planach próbę łyżwową ;-) Tzn. mąż ma z chłopakami :-)
OdpowiedzUsuńAch Ci mężowie. Niezastąpieni.
Usuńa ja gdzie tylko mogę to piszę, jaki świetny wynalazek widziałam na lodowisku w Berlinie - takiego pingwina stabilnego do pchania przez maluchy :) i chyba już dotarły do Polski. o takie http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=DS_70rjAjgo
OdpowiedzUsuńmyślisz, że byłyby pomocne? :)
Jejciu rewelacja. Tak sobie próbuję wyobrazić to i myślę, że było by bardzo pomocne, ciekawa jestem jak to się włącza tylko...czy samo wyczuwa, że dziecko pcha czy trzeba gdzieś nacisnąć?
Usuńja to obserwowałam z boku i nic tam nie było do naciskania, te pingwiny się po prostu pcha i równocześnie trzyma się ich dla utrzymania równowagi. widziałam jak naprawdę maluszki jeździły i bez problemu przesuwały figurki do przodu :) taki jeździk na lodowisko :)
Usuńale super :) brawa mozna byc dumnym z dzieci
OdpowiedzUsuńtak w takich chwilach duma rozpiera :P
UsuńJa najpierw nauczyłam się jeździć na rolkach - a potem na łyżwach ... lubię to i to, ale ubolewam, że mąż ma słabe kotki (od grania w piłkę) i nie towarzyszy mi w tzw. sportach z podejrzanym obuwiem :)))
OdpowiedzUsuńDziewczyny są fantastyczne ale to nie dziwi - mają fantastycznych - wspierających rodziców...
Dzięki, staramy się! I nawet wychodzi :) W takim razie Maurycy z Mamą będzie śmigał :)
Usuń