sobota, 6 listopada 2010
Misiowe madelinki
To mój wypiek z serii : "Uciesz dzieciaka!". Starsze dziecię pała miłością do wszystkich misiów świata( i do koników oczywiście też). Dlatego jak zobaczyłam pewnego dnia misiową formę do wypieków wiedziałam, że muszę ją mieć. Dziś miała swój debiut. Pewnie wiele z Was zna te ciasteczka pod nazwą magdalenki ale ja nazywam je z francuska czyli madelinki. Razem z moją przyjaciółką, tą od przygody miłosnej, zajadałyśmy się tymi ciasteczkami podczas naszych corocznych podróży do serca Francji. A było tych podróży sporo. Pięć lat z rzędu... mnóstwo wspomnień, kilka albumów zdjęć, wiele znajomości i smak tych ciastek. To pamiętam do dziś.
Szukałam idealnego przepisu. Ten na pewno jest dobry bo Misie wyszły pyszne, miękkie i pachnące. Tylko coś z tym czasem pieczenia mi się nie zgadzało bo piekłam aż 1,5h w 120C. Może dlatego, że formy misiaków duże.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Sliczne! A smakuja pewnie jeszcze lepiej niz wygladaja! Super z Ciebie mama! Pomimo, ze masz takiego maluszka jeszcze masz czas na ciasta. :)
OdpowiedzUsuńJakie prześliczne misie z kokardką! Jeśli sa takie mięciutkie jak magdalenki, to mnie kuszą na zrobienie :)
OdpowiedzUsuńKochana Asiu, miśki są cudne, i jakie eleganckie, w złotej tasiemce! Jak w ekskluzywnym sklepie ze słodyczami. Może moją Kamilkę by takie ucieszyły bo przez gorączkę ledwo co je :( a miśki to miśki :) ale nie mam takiej formy .... muszę podobną wyczaić zwłaszcza że idą swięta i pierniki trzeba piec :)
OdpowiedzUsuńwracając do Kamilki chyba trafiła jej się trzydniówka - jutro się okaże.
jakie one są urocze..
OdpowiedzUsuń