Przyszedł w końcu czas na kuchnię, choć jej planowanie trzeba było rozpocząć już dawno, dawno temu kiedy to podejmowaliśmy decyzję o ułożeniu rur, odpływów i gniazdek elektrycznych. Wyobrażałam sobie kuchnię moich marzeń jako kuchnię z fazowanymi białymi frontami, drewnianym pięknym blatem i uchwytami w kształcie "łódeczek". Taką troszeczkę postarzaną... Ale w dobrym momencie (dobrze, że jeszcze przed zamówieniem) męska część naszej rodziny odezwała się i powiedziała czego chce i jak On to sobie wyobraża. I mamy teraz piękny prawie kompromis. Będą białe błyszczące fronty , biały blat i białe uchwyty :)
Gorzej wyszło z finansami przeznaczonymi właśnie na kuchnię. Niby ciągle były odłożone, gdzieś tam w myślach okrągła suma, która widniała na koncie ciągle była kuchni przeznaczona. Kuchnię miał zrobić nam Jakub( tu link KLIK) , polecam go!!!!! bo to człowiek złota rączka. Potrafi zrobić wszystko. Zrobił piękny projekt, wcisnął pralkę i szafkę gospodarczą i dużą lodówkę. Wszystko było tak jak chciałam ale...okazało się, że nas po prostu na tą kuchnie nie stać.
Zdecydowaliśmy w końcu w IKEA kupić niezbędne minimum a z czasem będziemy dorabiać na zamówienie resztę, żeby było właśnie tak jak chcemy. W plannerze IKEA udało się zrobić prosty projekt a system ratalny z własną wpłatą własną ( gdzie przy wpłacie 25% sumy zamówienia nie trzeba przynosić żadnych dodatkowych zaświadczeń i wystarczy dowód osobisty) uratował nam życie. Oprócz kuchni dorzuciliśmy do rat jeszcze dwa narożniki, stół, materac dla nas, lampy łazienkowe, łóżko z materacem dla Hani i inne takie.
Procedura samego zamówienia kuchni i tych wszystkich rzeczy w IKEA okazała się jednak dosyć skomplikowana. Były aż trzy podejścia, kiedy to byliśmy gotowi już płacić naszą 25% -ową wpłatę własną i umawiać się na montaż. Ale...albo brakowało zlewu, albo brakowało piekarnika, potem okazało się, że tylko i wyłącznie, bez możliwości umówienia się na inny termin towar po zamówieniu przyjeżdża następnego dnia i czeka w mieszkaniu na montaż. Więc jak już byliśmy gotowi również w mieszkaniu na przyjęcie różniastych pudeł i pudełek ważących ponad tonę to w końcu pojechaliśmy do IKEA, zebraliśmy miliony różnych kwitków, karteczek ( bo trzeba było z każdego działu przynieść karteczkę z pieczątką z nazwą produktu, które chce się wliczyć w raty, od stanowiska kuchennego zrobić kilka kursów do Panów od montażu i transportu i z powrotem). Po wszystkim jeszcze Pani poinformowała nas, że produkty kupione, które znajdują się na sklepie musimy sami sobie dziś zabrać bo tych rzeczy nikt nam nie zapakuje do transportu...więc kiedy po raz dziesiąty tego dnia przechodziłam przez sklep IKEA miałam go po dziurki w nosie.
Następnego dnia czyli wczoraj Panowie przywieźli nam tysiące pudeł i kartoników i położyli w jednym pokoju( aaaaa nasza podłoga!!!) bo taka jest procedura, że nie kładą do kilku pokojów. I teraz nasz salon prezentuje się następująco :
Część tych rzeczy ukryjemy w sypialni i tam przezimują do 12 grudnia, bo to był najbliższy termin montażu kuchni. Ale do tego terminu mamy plan uwinąć się z pozostałymi pracami.
A na razie kuchnia będzie prezentowała się tak :
Zamontowaliśmy również przesuwane drzwi i prezentują się całkiem, całkiem :P
A tu bałagan w łazience. I czarne drzwi jeszcze bez szyby. Dziś wieczorem mam plan zabrać się za dokładne sprzątanie. W poniedziałek będziemy mieć lustro oraz lampy i wtedy pokażę Wam jak się prezentuje.
Ja też mam białą kuchnię, z błyszczącymi frontami i drewnianym blatem :) z Ikea :) Tylko tej podłogi nie mam :( Jest genialna, tak pięknie światło odbija. A te drzwi wyszły rewelacyjnie, muszę pomyśleć nad takimi u nas w górach :)
OdpowiedzUsuńBuźka
Podłoga rzeczywiście cudownie wygląda, choć już teraz ma dużo dziur i zarysowań, co więcej już widzimy, że szybko będzie się ścierała. Ale co to za problem znów pomalować za jakiś czas. Dużym minusem takich drzwi jest to, że nie są dźwiękoszczelne. Ale zajmują mało miejsca! Trzeba to przemyśleć.
OdpowiedzUsuńA wy już myślicie serio o mieszkaniu w górach na stałe?
W końcu kiedyś nadejdzie ten dzień że przeniesiemy się na stałe. Ale myślę że jeszcze rok, dwa będziemy raz tu, raz tu. Jedyny plus naszej przeprowadzki póki co, to będziemy bliżej Wrocławia ;)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Twoim mieszkaniu! Ma skandynawski klimat a jednocześnie jest bardzo ciepłe (co się rzadko zdarza). I podziwiam konsekwencje:-) Ja tak szybko zmieniam zdanie, że już nie nadążam z przestawianiem mebli:-)
OdpowiedzUsuń