W planach było już dawno, warunek był jeden : musi świecić słońce! Promyki słońca nas dziś obudziły więc nie było wątpliwości. Słychać było tylko zosiowe : "jedziemy do Zoo, obejrzeć zwierzęta", " a jakie zwierzęta zobaczę?", " a jakie tam będą zwierzęta?" . I choć kochamy nasze wrocławskie Zoo miłością ogromną cena za bilet wstępu mocno nas w tym roku zaskoczyła. Naprawdę zaczynamy poważnie myśleć nad sensem karnetu rocznego, bo wydane za każdym razem na wstępie pół stówki trochę boli. Ale podsumowując było bardzo przyjemnie, spacerowaliśmy ponad 6h i po raz pierwszy udało nam się przejść przez wszystkie alejki. Niestety towarzyszył nam mały, nieprzyjemny incydent, który wywołał łzy na twarzy Starszej Siostry. Gdy zadowolona Zosia postanowiła zerwaną trawką nakarmić strusia( ten uwieczniony na zdjęciu) on nieopatrznie pomylił źdźbło trawy z jej palcem wskazującym. Bolało, polała się krew i łzy. Za to Młodsze dziecię gdy akurat nie spało to z uśmiechem i szczyptą zdziwienia witało każde napotkane zwierzę. Tak zdecydowanie to był udany dzień.
sobota, 16 kwietnia 2011
Małe Zoo, małe Zoo, nasze małe Zoo...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj zazdroszczę tego zoo ;)
OdpowiedzUsuńAle już zapowiedziałam mojemu,że w tym roku nie odpuszczę...Jeszcze nigdy w życiu nie byłam w zoo,a Nikus jest już wystarczająco duży także w czerwcu najpóźniej do zoo pojechać musimy i koniec :P
Zdjęcia przepiękne,zwierzątka wspaniałe,dziewczynki śliczne i szkoda,że ten struś taka gapa i dziabnął Zosie,ale na pewno szybko zapomniała o bólu :) ?
Buziaki
wow! piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuń