Ciche dni
Tak tak, zdecydowanie wolę przemilczeć pewne sprawy, które wydarzyły się w ciągu poprzednich dni. Nie będę rozpisywała się o tych małych i większych smutkach bo w sumie po co? Było, minęło... Skupię się raczej na tym o czym nie chcę zapomnieć. W między czasie miało powstać kilka wpisów. Ale do żadnego nie mogłam się zmobilizować...zatem dziś, kiedy dostałam kopa pozytywnej energii( jeszcze będzie o tym dlaczego) napiszę małe streszczenie :P
Chwilowo siedzimy sobie w domu BARDZO chore. Oj nie widziałam Zośki takiej chorej nigdy. Dopadła dziewczyny trwająca już trzy dni gorączka :/ ( niestety długi czas jej trwania zmusza mnie jutro do jednej z tych wizyt, których nie lubię. Oj niech ta Pani Doktor lepiej jutro coś mądrego wymyśli, bo rozpocznę bojkot naszej służby zdrowia- ale dosyć z moimi osobistymi pobudkami) Pech bo u nas za oknem prawie wiosna. A my zamiast za to przy oknach :/
Trochę wstecz : zrobiliśmy eksperyment, który utwierdził nas w przekonaniu, że nasze dziewczyny są rewelacyjne :) świetnie dostosowują się do zmiennych warunków mieszkalnych, śpią głębokim snem w gościnnej pościeli, nie słysząc rodziców objadających się sushi i pijących wino ze znajomymi :P A i szybką parówkę na kolacje zjedzą i płatki bez mleka na śniadanie :)
17 lutego był zacny Światowy Dzień Kota, a że Zośka koty uwielbia( ech ostatnio powiedziała, że bardziej niż psy i że szkoda, że nie mamy kota, tylko psa co brzydko pachnie :P) i z tej okazji chciałam pokazać wam i polecić naszą "kiedyś" ulubioną książkę. Chwilowo jakoś nie jest na topie( teraz czytamy Julka i Julkę) ale myślę, że jeszcze do niej kiedyś wrócimy. Recenzję książki przeczytacie choćby TU ale uwierzcie mi na słowo, że jest świetna. Urocze i dowcipne perypetie kilku kocurów - łobuziaków napisane prostym językiem. Czytałyśmy ją non stop jak Zośka miała 2,5 roku czasem po 2, 3 opowiadania na raz.
I na pączka miałam was zaprosić też...To proszę, taki bardzo spóźniony. I zupa ziemniaczana na dokładkę :P
A za miesiąc o tej porze będę w Rzymie. Tak właśnie tak :) Ale o tym już następnym razem.
uuuuu:( biedne dziewczynki że są chore. Fajnie że tak miło mimo choroby spędzacie czas. Jak tam idzie Wam remont? A sushi wygląda bardzo smakowicie:) życzę zdrowia :)
OdpowiedzUsuńAch remont...ile mnie on cierpliwosci uczy :P Za nami : burzenie scian, skuwanie tynkow, elektryk i hydraulik. Przed nami plyty na sciany i sufity :)
Usuńtrafiłam do Ciebie przypadkiem:)
OdpowiedzUsuńale bardzo zainteresował mnie Twój blog:)
cudowne masz dziewczynki, życzę duzo zdrowia! pozdrawiam
proszę rozgość sie
Usuńmniam sushi, cudowne dzieciaczki, trafilam od Syn-Alkowej do Ciebie! Bede zagladac! Zdrowka zyczymy! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHa a ja do Ciebie od Zezulli wczoraj zagladalam. Ha! Przyciaganie.
Usuńzazdroszcze tego sushi, z Małżem już miesiąc się wybieramy i dotrzeć nie możemy a tu widze takie domowej roboty , extra :D
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka dla dziewczynek!!!
Lepiej na youtubie samemu sie nauczyc krecic :)
UsuńNo jesteście! Cicho tu było w cyberprzestrzeni bez Was!
OdpowiedzUsuńHania ciągnąca Zosię za rajtki- genialna!
Sushi z przyjaciółmi- zazdroszczę strasznie! Nie ma to jak własnoręcznie zrobione :) Smakuje o niebo lepiej niż w knajpie :)
I jeszcze te rajtki Zosi...superowe-sama bym akie chciała!
Pozdrawiamy ciepło!!! Mimo, że w mieście na W. deszcz od rana...
xo
Rajtki zwierzakowe? A pewnie maluchy z polowy Polski takie nosza :P Z H&Mu z dzialu chlopiecego.
UsuńZazdroszczę Rzymuu :)
OdpowiedzUsuńSushi nie jadam, bo ryb nie lubię, ale czas z przyjaciółmi to ważna rzecz :)
A na ostatnim zdjęciu myślałam, że jest jajko sadzone :)
No i dzień kota tak w gwoli ścisłości przypada 17.02 - w tym roku to były trzy "święta" w jednym tygodniu, najpierw walentynki, potem tłusty czwartek i na koniec dzień kota :)
Jagoda masz rację 17.02! Już poprawiam. Właśnie ja bardziej czekałam nawet na ten tłusty czwartek niż te całe walentynki :P Nie lubimy tego święta.
UsuńZdrówka życzę...a co odmiennych warunków to zwykle my rodzice mamy większe obawy, a co się później okazuje dzieci wcale często nie odczuwają zmian...chyba masło maślane mi wyszło;)tak czy inaczej... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle sens zrozumiałam i zgadzam sie :)
UsuńSushi rewelacja. Ja chcę do Was na kolację! :-)
OdpowiedzUsuńKsiążkę o kocich sprawkach zapisuje, dzięki. A to że Dziewczyny są rewelacyjne - nigdy nie miałam co do tego wątpliwości.
Smutkom precz!
Ty to teraz od sushi z daleka kochana :P Ale już po całym porodowym zamieszaniu zapraszamy do nas. Zrobimy specjalnie dla ciebie.
Usuń