Kino i One
W roli głównej : One. Z. - fizycznie trzylatka, emocjonalnie brakuje jej jeszcze kilku miesięcy. Inteligentna lecz nieokiełznana, słowo "nie" działa na nią jak płachta na byka. Zapatrzona w księżniczki i w O. Ulubiony kolor : różowy. O.- trzylatka pełną parą, spokojna i spolegliwa, bardzo poważnie podchodząca do tematu. Ustępująca, wrażliwa na krzywdę( często popisową) Z. Ulubiony kolor : żółty.
Od rana czas w domu Z. upływał pod znakiem małych kłótni i nieporozumień. Gdy przyszła godzina zero z wielką ekscytacją jak na skrzydłach Z. pobiegła mijając płot by porwać O. w wir przygody. Obie matki tłumaczyły jak będzie i co będzie, i dlaczego, i w jaki sposób... Chyba wszystko zostało powiedziane. Z uśmiechem i niesłabnącą cierpliwością Z. i O. odczekały na autobus i niczym na latającym dywanie przeniosły się w świat wielkiej galerii, świateł, sklepów i zapachów. Jak w wojsku maszerowały trzymając dłoń matki Z. Ona zaś z wielką satysfakcją i dumą wkroczyła do miejsca pachnącego prażoną kukurydzą. Była dumna.
Dziewczyny z radością w oczach i śliną na ustach przyjęły w podarunku pudełka wypełnione po brzegi mocno soloną przekąską( tak wiem wiem, nie zbyt zdrowo :P). Jak prawdziwe kinomanki prowadzone instynktem wkroczyły do pustej sali kinowej i zajęły swoje trony. Ich 100cm ponad chodnikami pozwoliło im widzieć jedynie pół wielkiego ekranu ale szybko zrzucając obuwie poradziły sobie z tą sytuacją. Pierwsze drżenie wywołała kosmiczna reklama uderzając w małe istotki decybelami niczym start rakiety. Potem zgasło światło. O. wciąż pytała :" Dlaczego jest tak ciemno?" Z. uspokajała : Będzie dobrze O. zaraz zobaczymy przyjaciela Kubusia" powtarzając słowa matki. Następnie milion reklam. W głowie matki Z. myśli : " ooo tu się ktoś kłóci, tu się bije, co to za przekazy, jeju to przecież małe dzieci są." Z małym stresem dobrnęła do końca. I zaczyna się film, wyczekany, ukochany, wspaniały Kubuś na wielkim ekranie. O. z wrażenia przestała jeść pachnącą kukurydzę. Z. wciąż wcinała jak zahipnotyzowana prowadząc w kółko ten sam dialog z matką : -"daj mi pić, no daj, łyyyyyyczka", - " nie wolno tyle pić w kinie bo będziesz chciała siusiu i trzeba będzie wyjść". I tak co 5 minut. Przyjmijmy ze w pierwszej połowie seansu Z. zrozumiała, że nie trzeba ciągle sięgać do pudełka z popcornem jeżeli już się wcale nie ma na niego ochoty. Dotrwały do końca, nie uciekły, nie popsuły, nie krzyczały. Śmiały się, oglądały ze zrozumieniem a matka dzielnie tłumaczyła angielskie słowa. Potem szybkie lody, małpi gaj, sklep z zabawkami, przystanek, autobus i jesteśmy w domu. Było super, idealnie, bez żadnej sytuacji, która wymagałaby od matki podniesionego głosu. Z. i O. idealnie uzupełniły się wzajemnie i sprawiły iż wyjście było prawdziwą przyjemnością.
Świetny opis :)) a dziewczynki?? na pierwszy rzut oka widać, że to ANIOŁKI :))) pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńAle wyprawa. Ja już nie mogę się takich doczekać!!! :-)
OdpowiedzUsuń