Młodsza Siostra podczas wakacyjnych szaleństw miała okazje spróbować wielu rzeczy po raz pierwszy, i w sumie nie oczekując wielkiego entuzjazmu z jej strony( trudno wymagać od niemowlaka by czerpał radość z rzeczy nieznanych), entuzjazm ten otrzymałam. Piasek pod nogami, zimna woda w morzu, głośna muzyka, nowi ludzie, podróże pociągiem i rejsy statkiem, nowe miejsca i zapachy...wszystko to było przeżywane z ogromną przyjemnością, o czym bardzo głośno przekonywała innych współwakacjowiczów. Nie mówię już że to pierwsza podróż z łóżeczkiem turystycznym. Fakt było kilka wieczorów małej szarpaniny i ciągłego wstawania ale tłumaczę to siódmym mieszkańcem Hankowej buzi. Żeby tak słodko nie było po kilku dniach zaczął się mały bunt przy każdej próbie włożenia do wózka, co działo się z konieczności niestety często( to częste wkładanie doprowadziło do brzydkiego odparzenia, które na pewno nie było dla niej komfortowe). Także nie było łatwo. Przy mojej wysokiej tolerancji ekstremalnych Hanuśkowych wyczynów zadrżałam tylko raz gdy usłyszałam Zosiowy krzyk : " Haniu nie wolno się wspinać po schodach" Odwróciwszy się ujrzałam małego alpinistę w połowie naprawdę bardzo wysokich i stromych schodów.p.s Nie będę wspominać Hani pierwszego upadku z łóżka na kafle i guza na pół czoła, bo będzie mi wstyd. Przecież myślałam, że posiedzi spokojnie kilka sekund.
wtorek, 2 sierpnia 2011
Pierwsze razy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:-) Słodka Hania. Pamiętam takiego guza u mojego synka.Pozdrawim:-)
OdpowiedzUsuńjak widać na wakacjach wszystkiego trzeba doświadczyć ;)
OdpowiedzUsuńśliczne zdjęcia, a młodsza siostra to cała mama :)
Oj, tam, oj, tam, na pierwszych wakacjach mój synek, wówczas roczny, m. in.
OdpowiedzUsuń*wślizgnął się z wersalki pod stół
*kąpaliśmy go raz w misce, bo nie było ciepłej wody i, że tak powiem, wylaliśmy dziecko z kąpielą
Ale za to nauczył się wchodzić po schodach, pić wodę z gwinta, jeść ze wszystkimi przy stole, piać jak kogut, chodzić za rękę....
...i dużo by jeszcze wymieniać. W obu punktach;)
Asiu, cudne maluchy i piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńA my guzów na czole doświadczamy co najmniej raz w tygodniu. Ale w sumie Natek jest starszy. Wszystko przed Hanią :P
Witam!Właśnie trafiłam na Twojego bloga.Super masz dziewczyny i piękne zdjęcia.Na pewno będę często tu zaglądać.pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia pięne, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńa wakacje sama z dwójką... podziwiam (bo pewnie już się nie mówi "szacun"?)!
no to jakoś się udało ogarnąć widzę:)) super,że obeszło się bez większych stresów! ostatnie zdjęcie i mina Hani-bezcenne!:D:D
OdpowiedzUsuńuściski Asiu!
J.
Zdjęcia urocze, dziewczyny też. Podziwiam Cię, że zdecydowałaś się na wyjazd sama z dziećmi. Mi by chyba zabrakło odwagi przy jednym dlatego z tym roku z wakacji nic. Młoda się nie przejmuj po prostu okazała charakter i już. Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńKapitalna ta Twoja Hania! :-) Cała Ty. Opowieść o Zosi bardzo mnie pocieszyła - moja Hania na dłuższych wyjazdach też jakaś nieswoja i wraca do siebie w domu.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie >> http://nikusiowo1.blogspot.com/2011/08/nominacja.html << :)))
OdpowiedzUsuń