Weekend i nowości czytelnicze.
Czujecie już wiosnę? Ja odrobinę. Koniec ferii jakoś zawsze kojarzy mi się z końcem zimy, mimo iż nie często od razu po feriach robi się ciepło. Tęskno mi do wiosny... chociaż w planach mamy jeszcze zimowy wjazd ( i oby w górach był jeszcze śnieg bo mamy ambitne sportowe plany !!!)
Nie lubię tego przejściowego okresu, kiedy śniegu nie
ma, wszystko jest szare, bure i błotniste. Z placu zabaw w parku nie da
się jeszcze korzystać a spacerować godzinami też się nie chce. Szukamy
wtedy alternatyw : plac zabaw w centrum handlowym ( dziewczyny
zachwycone, rodzice jakoś mniej tym dzikim tłumem), robimy wycieczki do
babci autobusem ( tak, żeby za bardzo się za nami nie stęskniła),
wpadamy do Muzeum Narodowego na ostatnie piętro ( gdzie niestety ciężko
dziewczynom się powstrzymać od dotykania wszystkiego, więc Panie
pilnujące nie mają zbyt wesołych min- ale wciąż pracujemy nad tym. )
Jako, że ostatnie tygodnie przedszkole Zosi świeciło pustkami wszystkie imprezy wcześniej już planowane zostały przesunięte na inny termin. Przed nami wciąż bal przebierańców ( Młodsza Siostra również została zaproszona więc i ja też tam będę :)) i Dzień Babci i Dziadka. Zosia nie była dla mnie zbyt łaskawa w tym roku. Dosłownie jakieś trzy tygodnie temu przyszła i oświadczyła, że ona jednak Pippi na balu nie będzie...i że chce być Roszpunką!!! Zaskoczyła mnie całkiem gdyż nie miałam bladego pojęcia jak ta długowłosa ( jak się później dowiedziałam) niewiasta nawet wgląda. Szybko zdobyłam potrzebne mi informacje i właśnie zaraz odpalam maszynę i siadam do szycia Pascala- małego zielonego kameleona, towarzysza blondwłosej piękności :P.
Na naszej półce czytelniczej pojawiło się też kilka nowości, o których warto opowiedzieć.
Po pierwsze po przeczytaniu wszystkich przygód Pippi sięgnęłam po kolejną książkę Astrid Lindgren "Mio, mój Mio". Zdecydowanie książka jest dla dzieci starszych. Ja jestem nią oczarowana, bo nigdy wcześniej jej nie czytałam. Opowiada historię chłopca o imieniu Bo. Chłopiec jest sierotą, wychowują go opiekunowie, którzy są dla niego dosyć nieprzyjemni, dokuczają mu, sugerują, że
świat byłby lepszy bez niego, upokarzają go. Pewnego dnia
magiczne okoliczności sprawiają, że trafia do Krainy Dalekiej, gdzie
królem jest jego własny ojciec a jego prawdziwe imię to Mio. Ale i ta cudowna kraina naznaczona jest cierpieniem. Dzieci
porywane są przez okrutnego rycerza Kato. Mio jest tym, który ma misję
ocalenia dzieci przemienionych w ptaki. Nie doszłyśmy jeszcze do rozdziału gdzie mowa jest o okrutnym Rycerzu Kato, którego opisy są naprawdę przerażające. Waham się wciąż czy dojdziemy. Mimo iż dobro wygrywa ze złem i historia kończy się szczęśliwie mam wrażenie, że moje dziecko jeszcze nie jest emocjonalnie przygotowane na tą książkę.
Warto sięgnąć jednak po książkę "Zwyczajny dzień" Katarzyny Zimmerer. Cytaty i filozofia Janusza Korczaka przełożona na język wpółczesny w najprostrzej formie opowiadania. Uważam, że to książka i dla dzieci i dla dorosłych. Dzieciom ukaże i pozwoli zdefiniować to co się z nimi dzieje w środku w wielu codziennych sytuacjach. Nam dorosłym otworzy oczy na to czego jeszcze nie wiedzieliśmy o świecie uczuć dziecka.
"Książka opowiada historię ośmioletniego Szymka mieszkającego w domu z rodzicami,
trzyletnią siostrą Hanką i babcią, chodzi do szkoły, odrabia lekcje,
bawi się z kolegami, czasem chce być piratem, a czasem jastrzębiem.
Dorośli nie zawsze się domyślają, jak naprawdę się czuje w codziennych
sytuacjach – gdy zatapia się w marzeniach, gdy musi ustępować Hance, gdy
nie wie, co odpowiedzieć na zaczepki kolegi, gdy pan od WF-u nie
zauważa jego sportowych sukcesów, a gniewa się za przepychanki przy grze
w dwa ognie, gdy pani od matematyki obniża ocenę za zeszyt pobazgrany
przez siostrę, nie doceniając rozwiązanych zadań, gdy wychowawczyni nie
pozwala pomalować klasowej dekoracji na fioletowo, gdy nie udaje mu się
przypilnować psa, który rozkopuje grządki… Szymek nie chce, żeby dorośli
go krytykowali, karcili i zawstydzali tylko dlatego, że są dorośli, a
on jest chłopcem, który ma swoje pragnienia, pomysły i obawy i nie
zawsze wie, jak o nich powiedzieć.
- Przejmująca to książka. Pokazuje mnóstwo prostych sytuacji,
które wystawiają na szwank dziecięcą wrażliwość. Fragmenty dzieł
Korczaka dobrane są bardzo dobrze - celne słowa Starego Doktora,
mówiącego głosem dzieci, mocno zapadają w pamięć. Ta opowieść to cenna
pozycja w kończącym się Roku Korczakowskim. Dla dzieci, żeby im
powiedzieć "masz prawo" i dla dorosłych, żeby powiedzieć "masz
obowiązek". Masz obowiązek zamienić złą zwyczajność w dobrą. (Alicja Szyguła, Ryms.pl)
- Ten dwugłos - Stary Doktor i narrator „Zwyczajnego dnia” -
uświadamia, że szacunek dla dziecka i jego zrozumienie nie stały się
bynajmniej normą. Od Korczaka ciągle się zatem trzeba uczyć. Katarzyna
Zimmerer niezwykle wnikliwie pokazuje osamotnienie małego człowieka w
świecie dorosłych i pychę tych ostatnich, wyrastającą z ich przewagi
fizycznej nad małoletnimi czy nabytej z latami mądrości życiowej.(Małgorzata Kąkiel, Nowe Książki)
- Katarzyna Zimmerer „przełożyła" fragmenty pism Korczaka na
literacką fabułę - we współczesnych realiach i prostym językiem
dzisiejszego ośmiolatka opowiedziała o uczuciach dziecka.(Joanna Olech, Tygodnik Powszechny)"
( źródło : www.ksiazka.net.pl)
Dobranoc.
Oj jak u Was cudnie!!!! Pierwszy raz widzę takie rozwiązanie. Przepięknie!
OdpowiedzUsuńJaka ta tapeta cudna. :-)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę się doczekać wiosny, zmęczyła mnie zima i choroby maluchów. Tylr mam zaplanowanych wycieczek po okolicy i dalej, a ten mróz i śnieg nas wiecznie uziemiają...
Ta książka Zimerer może być ciekawa. Bo ja lubię bardzo Korczaka z jednym wyjątkiem - nie cierpię jego książek dla dzieci. Na czele z "Królem Maciusiem Pierwszym".
Książka jest naprawdę warta przeczytania. Taka łatwa i przyjemna ale z ukrytym dnem. A wiesz, że ja też nie przepadam za Królem Maciusiem Pierwszym? Pamiętam, że czytałam z niechęcią bo była obowiązkowa. I chyba właśnie dlatego. A ciekawe jakie bym miała odczucia teraz?
UsuńJa też czekam na wiosnę i odliczam tygodnie, dni...
OdpowiedzUsuńOdliczamy wspólnie...
UsuńUwielbiam twoje "świadome bycie mamą" - twoje przemyślenia - czasem są mi tak bliskie -choć nie zawsze potrafię ubrać tow słowa...Pipi zawsze uwielbiałam...jak narazie książka bedzie musiałą jeszcze poczekać :))) Ale i na nia przyjdzie czas...mam nadzieję :))))
OdpowiedzUsuńPewnie, że przyjdzie. Kto powiedział, że Pippi jest tylko dla dziewczyn? Przecież to najsilniejsza dziewczynka na świecie. I chłopakom zaimponuje :)
UsuńPo książkę chętnie sięgnę... Ale wypatrzyłam w tym CUDNYM pokoju Pinokio! Fantastyczny!
OdpowiedzUsuńPinokio przywieziony rok temu z Rzymu. Ach to już rok prawie minął jak się wyrwałam sama :)
UsuńWspaniała półeczka z książkami! Cudownie widzieć na dziecięcej półeczce książkę niewesołą, a wspaniałą: "Mio, mój Mio" Lindgren. No i Zimmerer. A łąka pod spodem - przepiękna! No i kapitalny pomysł ustawiania książek frontem! Stają się bardziej "własne" :)
OdpowiedzUsuńJaka piękna półka z książkami! nie mówiąc o tej tapecie...
OdpowiedzUsuńCo to za piękna tapeta/naklejka na ścianie pod półką z książkami? Może było o tym gdzieś na blogu, ale całego nie przejrzałam ;-)
OdpowiedzUsuńZ książek A.L. nie polecam jeszcze "Bracia Lwie Serce". Tak samo jak "Mio, mój Mio" zdecydowanie dla starszych dzieci. Taka bardziej terapeutyczna, oswajanie śmierci brata :-( Pozostałe czytamy i uwielbiamy :-)